Aktualnośći

Opowieści Carlosa z życia wzięte

Historia prawdziwa, choć nieco makabryczna. 4 piętro, Rakowiecka, Grupa XX, przełom kwietnia-maja 1992 roku. Naimski szefem UOP. Słynna grupa astronoma czesze archiwa w poszukiwaniu papierów na wszystkich. W tym celu przed oblicze Naimskiego i jego pomagierów wzywaniu są oficerowie „słynnej” jedenastki, czyli prawie 80% stanu Grupy. Twórcą Grupy i jej pierwszym szefem był płk. Zych. Sekretarką była Marysia (kto nie znał niech żałuje). Płk. Zych zmarł w połowie marca 92 roku, a jego miejsce zajął oficer o pseudonimie „Wuj”, znany miłośnik cygar, dobrej whisky, pokera i tenisa. Pewnego majowego poranka wpada do naszego pokoju ten oto „Wuj” i opowiada co się przed chwilą wydarzyło w sekretariacie. Marysia odebrała telefon i usłyszała głos Naimskiego, który zażądał natychmiastowego połączenia z płk. Zychem. Marysia odpowiedziała, że jest to niemożliwe ze względu na fakt, że płk. jest na Powązkach. Riposta była natychmiastowa, mamy wysłać kierowcę i przywieźć szefa, który ma się natychmiast zameldować w gabinecie Naimskiego. Marysia przerażona, odpowiedział, że to nie jest nadal możliwe, gdyż płk. Zych nie żyje od kilku tygodni i jest pochowany na Powązkach. Konsternacja po drugiej stronie była ogromna , ale zaskakującym dla Marysi była konkluzja rozmowy. Naimski przed rzuceniem słuchawki zadała jej pytanie czy to oznacza, że płk. Zych nie złoży stosownych wyjaśnień i kontakt z nim jest praktycznie niemożliwy. Marysia potwierdziła. Ale to nie koniec. Rozbawiony „Wujo” skomentował rozmowę, stwierdzając, że gdyby to on rozmawiał zaleciłby rozmówcy wyprawę na tamten świat, przesłuchanie płk. Zycha oraz przy okazji kilku innych oficerów i powrót do Centrali. Czuwaj.

 

A na wieczór z „Wujem” w roli głównej. Wiosna 91 roku. Płk. Zych wzywa mnie do siebie i oznajmia ” Słuchaj Mały (180 cm wzrostu) czas spotkać się z „X” w Pakistanie. Zorganizuj kurierkę i lecisz.” Polecenie Szefa droższe pieniędzy. Dzwonię do Naczelnika Wydziału Kurierskiego MSZ – legendarny dla nas starych oficerów Czesiu ( wspaniały kolega, oficer i kompan w podróżach kurierskich)- i załatwiam szybką kurierkę do Islamabadu z przesiadką(2-3 dni pobytu) w Teheranie. Lecimy razem z Czesiem bo on uwielbiał podróże ad hoc. Melduję szefowi, że załatwione i wylot za kilka dni. Tuż przed wylotem jestem wezwany do „Wuja”. Ten bez ogródek prosi o zakup w strefie wolnocłowej w Islamabadzie 1-2 pudełek cygar. Oczywiście wyrażam zgodę. Po przylocie do I. i nawiązaniu kontaktu z Ambasadą, zorientowałem się, że w sklepie dla dyplomatów jest możliwość zakupu cygar za bezcen. Postanowiłem zrobić „Wujowi” prezent i zakupiłem kilka pudełek. Wylot z I. i przylot do Teheranu odbył się bez problemu, aczkolwiek Czesiu jak zwykle nie nosił mojej czarnej sakwy kurierskiej, twierdząc ” Sam narozrabiałeś, sam noś”. Po dwóch dniach wylatujemy z Teharenu. Słynne lotnisko Mehrabat obstawione przez brodatych Pasdarów. Oddajemy bagaż zasadniczy do prześwietlenia i pewni swoich paszportów dyplomatycznych idziemy z Czesiem do odprawy. Oczywiście czarne sakwy z nami. Nagle podchodzi do nas Pasdar z kałachem i pyta czy te dwie walizki obok stanowiska Heiman to nasze. Trudno dyskutować z kałachem. Przyznajemy się. Czesiu w szoku, pyta co ja tam włożyłem, ja święty bo nic. Wszystko tajne w sakwach. Podchodzimy do jakiegoś oficera i on pyta czy przewozimy amunicję. Zgłupiałem i zaczynam kombinować czy to prowokacja. Mówię, że nie, a Czesiu robi się blady. Na to oficer pokazuje mi zdjęcia z Heimana na którym w mojej i Czesia walizkach widać rzędy pocisków do WKM. Padam ze śmiechu. Otwieram obie walizki, a tam w równych rzędach kilka pudełek kubańskich cygar dla „Wuja”. Pasdar też zaczął się śmiać, a Czesiu z bladego zrobił się czerwony. „Akcja na Mehrabacie skończyła się stratą jednego pudełka cygar i prawie zawałem nas obu. Były to troszkę inne czasy niż kilka lat później, gdy nawet posiadanie flaszki whisky na lotnisku skutkowało tylko jej wylaniem do kibla. A „Wujo” był zachwycony prezentem , bo oczywiście od przełożonych kasy się nie brało (taka była zasada),ale Marysia po mimo licznych prezentów już nie była zachwycona bo musiała wdychać opary palącej się dżungli każdego ranka jak „Wujo” kombinował jak uprzyjemnić nam dzień. Pozdrawiam Czesia,Waldka z danego MSZ i oczywiście „Wuja”. Czuwaj.

Strona ZBFSOP w skrócie