Były łódzki esbek zamierza szukać pomocy w Strasburgu, jeśli państwo obniży mu emeryturę do 600 zł. Już skontaktował się w tej sprawie ze swoimi dawnymi kolegami po fachu. Dziś wszyscy dostają co miesiąc po ponad 3 tys. zł. Warto przeczytać: 80-letni Mieczysław Kieras, emerytowany pułkownik łódzkiej Służby Bezpieczeństwa, zapowiada, że on i jego dawni koledzy wystąpią do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, jeśli Sejm obniży emerytury wszystkim byłym funkcjonariuszom do 600 zł. Projekt takiej ustawy, przygotowanej przez posłów Prawa i Sprawiedliwości, ma trafić za dwa tygodnie do Sejmu.
Kieras przez 40 lat pracował w bezpiece, z czego blisko 20 lat kierował osławionym wydziałem IV, który walczył z Kościołem. Teraz co miesiąc dostaje 3.200 zł emerytury.
Dla porównania, 59-letni Edward Pińkowski, represjonowany w stanie wojennym działacz "Solidarności", który w 1998 r. w ramach zwolnień grupowych stracił pracę w łódzkich zakładach "Vera", ma dziś niewiele ponad 700 zł renty. Projekt odbierający byłym esbekom wysokie emerytury uważa za sprawiedliwy. - Z jakiej racji ci, którzy walczyli z własnym narodem, mają teraz opływać w dostatki. Wielu ludzi byłej opozycji poniosło klęskę życiową. Sam się do takich zaliczam - mówi. Podobnych problemów materialnych nie ma Kieras. Niemniej perspektywa drastycznego obniżenia emerytury napawa go obawą.
- Gdyby mi tak obniżono emeryturę o połowę, to jeszcze bym to przyjął ze skruchą, ale do 600 złotych!? To niemożliwe - oburza się Kieras. - Przecież mi nie wystarczy na opłacenie mieszkania, nie mówiąc już o lekach, na które miesięcznie wydaję prawie 300 złotych. Jestem schorowany. Przeszedłem zawał, mam nadciśnienie, reumatyzm i zaćmę - wylicza były esbek.
Kieras zapewnia, że niczego się w życiu nie dorobił. Mówi, że ma 45-metrowe mieszkanie w bloku, za które płaci miesięcznie 700 zł. Opłaca gosposię, która mu pierze i sprząta. Nie ma samochodu, swojego opla sprzedał dwa lata temu. Jak utrzymuje, ma nie więcej niż 3 tys. zł oszczędności.
- Zrobią mi wielkie świństwo tą ustawą. A czy ja zrobiłem komuś krzywdę? Nikt nie ma na to dowodów. Poza tym, jak można stosować zasadę odpowiedzialności zbiorowej - zżyma się były esbek. Wspomina, że rozmawiał o ewentualnej skardze do Strasburga z dawnymi kolegami z SB z Łodzi i Warszawy. Nie zdradza, ilu dawnych funkcjonariuszy jest zainteresowanych podpisaniem skargi.
Zdaniem konstytucjonalisty prof. Piotra Winczorka, byli esbecy nie będą musieli się fatygować z pismami do Trybunału Praw Człowieka. Profesor jest przekonany, że Trybunał Konstytucyjny odrzuciłby zapis ustawy deubekizacyjnej dotyczący obniżenia byłym esbekom emerytur do 600 zł z uwagi na zastosowanie zasady odpowiedzialności zbiorowej i dyskryminację.
Podobnie uważa prof. Zbigniew Hołda z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - Byli esbecy nie muszą skarżyć się do Strasburga. Bez problemu wygraliby przed polskim Trybunałem Konstytucyjnym - mówi.
Senator Andrzej Mazurkiewicz (PiS), współtwórca ustawy deubekizacyjnej, nie zraża się opiniami prawników. Uważa, że państwo polskie okaże litość byłym esbekom, dając im najniższą emeryturę.
- Dajemy wszystkim po równo, bo traktujemy esbeków jako grupę zawodową. Proponujemy, aby pracy w UB i SB, które były aparatami represji, nie zaliczać im do tak zwanego okresu składkowego. Oczywiście, zdajemy sobie sprawę, że wśród esbeków byli ludzie, którzy zasługują na lepsze potraktowanie, jak na przykład kapitan Adam Hodysz z Gdańska, który pomagał opozycjonistom, co przypłacił więzieniem, czy funkcjonariusze z Wrocławia, którzy się zbuntowali na wieść o wprowadzeniu stanu wojennego.
Szacuje się, że w Polsce żyje około 20 tysięcy byłych funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa. Oficer SB z 40-letnim stażem dostaje od 3 do 5 tys. zł emerytury. Gen. Czesław Kiszczak, były szef MSW, ma około 8 tysięcy emerytury.
* * * * *
Kim jest Kieras Mieczysław Kieras do łódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa wstąpił w 1948 r., skąd wyrzucono go w październiku 1956 r. W aktach nie zachowała się informacja, dlaczego. Niewykluczone, że było to zwolnienie pro forma, bo trzy tygodnie później przyjęto go do nowo powstałej Służby Bezpieczeństwa.
W ocenie historyków z łódzkiego IPN, wydział IV, zajmujący się walką z Kościołem, działał pod kierownictwem Kierasa bardzo sprawnie. Miał on pozyskać cennych współpracowników wśród księży. Jego podwładnymi był m.in. Piotr Grosman, który później podpalił samochód arcybiskupa Henryka Gulbinowicza, i Grzegorz Piotrowski, zabójca księdza Popiełuszki.
Przełożeni pisali o nim: "Szczególnie dobre wyniki uzyskuje w rozpoznawaniu i przeciwdziałaniu negatywnym inicjatywom wojowniczo nastawionej części kleru katolickiego". W 1984 r. został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Odszedł z SB po 40 latach pracy w grudniu 1989 r. ZUS przyznał mu II grupę renty inwalidzkiej.
Jeden z archiwistów łódzkiego IPN ocenia, że był to "typowy esbecki wyrobnik z pozytywistycznym nastawieniem do pracy, który krok po kroku realizował zadania SB".
Gdzie udało się obniżyć emerytury funkcjonariuszom komunistycznego aparatu bezpieczeństwa
Dr Antoni Dudek, doradca prezesa Instytutu Pamięci Narodowej: Spośród wszystkich krajów postkomunistycznych jedynie w Niemczech udało się obniżyć emerytury byłym funkcjonariuszom aparatu bezpieczeństwa. Zlikwidowano specjalne przywileje funkcjonariuszom Stasi, obniżając ich emeryturę do przeciętnej w Niemczech. W Niemczech nie przeprowadzano, jak u nas, weryfikacji funkcjonariuszy, z których część mogła trafić do UOP i policji. Wszystkich pracowników Stasi zwolniono. Próby odebrania przywilejów emerytalnych byłym funkcjonariuszom służb bezpieczeństwa w innych krajach postkomunistycznych, jak na razie, nie powiodły się.