Na początku rozważano możliwość samobójstwa, lub nieszczęśliwego wypadku żołnierza. Odpowiedzi za wojskowe służby mówili o osobistych kłopotach Zielonki. Zapewniali jednocześnie, że jego zaginięcie nie stanowi zagrożenia dla bezpieczeństwa armii i kraju. Zielonka jako szyfrant miał dostęp do najbardziej strzeżonych informacji w państwie. Teraz śledczy najpoważniej rozpatrują trzecią z hipotez: werbunek przez obce służby.Poszukiwania prowadzone są dwutorowo: przez policjantów z wydziału poszukiwań celowych Komendy Głównej Policji oraz równocześnie przez służby wywiadu i kontrwywiadu wojskowego. Na razie nie mają one jednak informacji, że Zielonka mógł uciec za granicę. Takich informacji nie przekazały nam również wywiady państw sojuszniczych. Były szef Wojskowych Służb Informacyjnych gen. Marek Dukaczewski nie wyklucza, że Zielonka mógł być "ewakuowany przez obcy wywiad". Zdaniem gen. Gromosława Czempińskiego, twórcy jednostki GROM, najbardziej prawdopodobna jest wersja, że chorąży zdradził. Zdaniem Czempińskiego, taką hipotezę bada się zawsze najdokładniej. "Nie chciałem dopuszczać myśli o najgorszym wariancie, ale przemawia za nim wiele czynników" - ocenił Dukaczewski. Fakt, że zabrał pamiątki pozostawiając dokumenty, może być dla sprawy kluczowy. Świadczy o tym, że gdyby planował wyjazd za granicę, musiałby liczyć na czyjąś pomoc. Przypomniał, że taka wersja była zakładana od samego początku i dlatego jest przekonany, że służby musiały podjąć w tym kierunku jakieś działania. Zdaniem Dukaczewskiego, Zielonka nie był trudnym celem do zwerbowania. Do stworzenia bazy werbunkowej w naszych wojskowych służbach specjalnych przyczyniła się - zdaniem byłego szefa WSI - likwidacja podległej mu służby. Stworzyła grupę sfrustrowanych żołnierzy, w której znalazł się zaginiony chorąży. Jako szyfrant był łakomym kąskiem dla obcych służb. ? Gdybym jako szef służb miał wydać polecenie zwerbowania pracownika obcych służb, to na pewno byłby to szyfrant i pracownik operacyjny ? stwierdził.Zdaniem Czempińskiego, Zielonki raczej nie zwerbowały państwa NATO-wskie. Upatrywałby w zaginięciu raczej udział Rosji lub Chin. Takie informacje są cenne dla kraju takiego jak Rosja, bo szyfrant ma wiedzę m.in. o liczbie oficerów-rezydentów na placówkach zagranicznych. On ma możliwość rozpoznawania ludzi takich, których interesują obce wywiady. Również zdaniem Czempińskiego, choć zdrady polskich agentów są dość rzadkie, to ostatnio pracują oni w gorszych warunkach i pod presją. Należy pamiętać, że Antoni Macierewicz zrobił ogromne spustoszenie w służbach. To jedna z konsekwencji - ocenił.
Źródło: Trybuna.com.pl ? 13.07.2009 r.
Agenci wystawieni na strzał
Z gen. Markiem Dukaczewskim, byłym szefem Wojskwych Służb Informacyjnych, rozmawia Piotr Ożadowicz
Policja oraz służby wywiadu i kontrwywiadu od trzech miesięcy bezskutecznie poszukują chor. Stefana Zielonki, szyfranta wojskowego wywiadu. Wiele wskazuje na to, że mógł się spełnić czarny scenariusz i żołnierz został zwerbowany przez obce służby. W świetle doniesień medialnych oraz stanowiska policji, że nie są w stanie znaleźć ciała ani człowieka na terenie kraju, wariant, który od samego początku miał być brany pod uwagę jako ten najgorszy, będzie traktowany inaczej. Tym bardziej że - jak sugerują media - chor. Zielonka planował swoje zniknięcie. Zabrał z domu pamiątki. Nie mam dostępu do informacji źródłowej. Ale jeżeli ktoś nie zabiera rzeczy, które pomagają mu żyć, przemieszczać się, a zabiera coś, do czego jest przywiązany, to może wskazywać, że chce zniknąć na jakiś czas. Na pewno jest to działanie przemyślane.
Przypadki zdrady żołnierzy wojskowych służb zdarzały się w Polsce bardzo rzadko. Czy trudno jest zwerbować pracownika wywiadu?
Obce służby są zawsze zainteresowane zwerbowaniem człowieka pracującego w innych służbach. Cały system ochrony żołnierzy i pracowników służb polega na tym, aby nie tylko wyczulać ich na możliwość werbunku, ale również nie stwarzać sytuacji, które wystawiałyby ich na strzał. A z taką sytuacją mieliśmy do czynienia.
Co się stało?
Sposób likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych, nieszczęsna, nieudolnie prowadzona weryfikacja żołnierzy, która do dziś nie została zakończona, spowodowały, że kilkuset żołnierzy oraz duża grupa pracowników cywilnych znaleźli się w próżni. Nie wiadomo, czy będą mogli dalej pracować w służbach, nie mogą podjąć żadnej innej pracy, bo dostali wilczy bilet. Często są to ludzie, którzy gwarantowali bezpieczeństwo finansowe i socjalne najbliższym. Teraz nie mają żadnych perspektyw. Przychodzą do pracy, bo jeszcze są tacy, którzy pracują i są traktowani przez osoby zatrudnione przez Antoniego Macierewicza jak przestępcy. A odporność człowieka jest ograniczona. Ludzie, którzy do tej pory służyli bardzo dobrze naszemu krajowi, byli lojalni, czas i umiejętności poświęcali tej pracy, zostali nagle odstawieni na boczny tor. Często są upokarzani, upodlani, kopani. Czy ci ludzie nie stanowią łatwego łupu? Czy któryś z członków komisji weryfikacyjnej prowadząc nieudolny proces weryfikacji zadał sobie pytanie: co się stanie z ludźmi, których pozostawiamy w stanie zawieszenia?
Pana zdaniem, nie?
Wszyscy: politycy, media, wypowiadali się o tym, jakie skandaliczne i przestępcze działania prowadziły WSI. Tym samym dali sygnał, że do ludzi pracujących w tych służbach będzie można łatwo dojść. Bo będą sfrustrowani, rozgoryczeni, w pojedynczych przypadkach będą chcieli się zemścić. Sami zaprosiliśmy obce służby do tańca z naszymi żołnierzami i pracownikami cywilnymi służb. Mało tego. Podaliśmy ich nazwiska. To jest skandal. Przestrzegałem przed tym, że może mieć miejsce sytuacja prób werbunku.
Chor. Zielonka służył w komórce szyfrów. Jakie zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa mogłoby powstać, gdyby potwierdziło się, iż został zwerbowany?
Trudno mi powiedzieć, jaką wiedzę posiadał chor. Zielonka w okresie, kiedy ja już nie pracowałem. Problem w tym, że jeżeli nadal pracował w takiej komórce, to miał dostęp do wszystkich informacji wychodzących i przychodzących. Z mediów wiem, że być może brał udział w szkoleniach ludzi wyjeżdżających poza granice kraju. Znał nazwiska, potrafiłby ich scharakteryzować, wskazać na pewne ich problemy. Ten człowiek byłby w stanie wytypować ludzi podatnych na podejście. Ludzi mających słabości, które mogą być wykorzystane przez obce służby.
Taka groźba istnieje?
Cały czas nie dopuszczam myśli, że ten chłopak mógłby świadomie wejść w układ z jakimiś służbami. Natomiast nie wykluczam, że dał się w sposób nieświadomy wciągnąć w grę, która zakończyła się dla niego korytarzem bez wyjścia. Kiedy był w dołku psychicznym, kiedy ludzie bez kwalifikacji, którzy przyszli z Antonim Macierewiczem, zarabiali dwa razy tyle co on, kiedy żył w ogromnym stresie, miał problemy rodzinne, ktoś, kto znał jego sytuację, przyszedł i powiedział: słuchaj, Stefan, rzuć to w cholerę, ja ci pomogę. Po jakimś czasie pada twarde sformułowanie: pracujesz dla obcych służb, nie masz wyjścia. To jest możliwe, ale tylko w sytuacji, kiedy stworzymy ludziom taką atmosferę, że są tak łatwi do wyjęcia.
Taką sytuację stworzyliśmy?
Zrobiliśmy to w taki sposób likwidując WSI, jak zostało to przeprowadzone. Nie kwestionuję decyzji o likwidacji. Politycy mogą robić wszystko, co chcą, ze swoimi organami państwa. Oni budują państwo. Tylko powinni przewidzieć tego skutki. Pamiętam wypowiedź Zbigniewa Wassermanna (były koordynator ds. służb specjalnych w rządzie PiS ? przyp. red.) z października 2005 r., w której zapewniał, że nikt nie zostanie pozostawiony sam sobie. Że ci ludzie nie będą traktowani tak jak na początku lat 90. oficerowie bezpieki, z których część trafiła nie tam, gdzie powinna. Że żołnierze WSI będą zagospodarowani. Tak to odebrałem. Rok później Jarosław Kaczyński wydał rozporządzenie, w którym dał Macierewiczowi prawo pełnej inwigilacji żołnierzy, pracowników cywilnych oraz ludzi, którzy w jakikolwiek sposób współpracowali z WSI. To są skandaliczne rzeczy. W żadnym cywilizowanym kraju taka operacja nie mogłaby być tak przeprowadzona, żeby zwolnieni czuli się odtrąceni przez państwo. U nas to świadomie zrobiono. Do tej pory nikt się nie interesuje tym, jakie były przyczyny ewentualnej decyzji chor. Zielonki. Dziennikarzy interesuje, co mógł wynieść, co mógł wiedzieć. Nikt nie stara się dowiedzieć, czy podobna sytuacja nie dotyczy również innych żołnierzy lub pracowników. On zniknął. Inni mogli wejść w kontakty znakomicie ukryte. Nikt nie odpowiedział, czy skala ewentualnych zagrożeń nie jest dużo większa.
Dziękuję za rozmowę.
Źródło: Trybuna.com.pl -14.07.2009 r.