Aktualnośći

RAPORT O SKUTKACH USTAWY REPRESYJNEJ

RAPORT O SKUTKACH USTAWY REPRESYJNEJ

O SKUTKACH SPOŁECZNO-PRAWNYCH USTAWY Z 16 GRUDNIA 2016 ROKU,

ZWANEJ II USTAWĄ REPRESYJNĄ, CZYLI O REPRESJACH RZĄDU PIS WOBEC

EMERYTOWANYCH FUNKCJONARIUSZY POLICJI, SŁUŻB OCHRONY PAŃSTWA,

BOR, STRAŻY GRANICZNEJ I SŁUŻBY WIĘZIENNEJ SŁUŻĄCYCH W PRL ORAZ

PO 1990 ROKU W III-ej RP.

Mijają 2 lata od uchwalenia w 2016 r. II ustawy represyjnej i wdrożenia jej postanowień w

praktyce. Ustawodawca przewidział co prawda możliwość ewaluacji skutków tej ustawy (jako

tzw. „efektów”, patrz: Uzasadnienie do projektu ustawy), ale dopiero po 2019 r.

i jedynie w cynicznym kontekście „kwoty zmniejszenia wydatków budżetu państwa”, oraz

„kosztów poniesionych przez organ emerytalny”! Przewidziane przez PiS skutki w postaci

„zmniejszenia wydatków budżetu państwa” itp. „oszczędności” prokurowanych ustawami

represyjnymi, nie są jedyne w sprawie prześladowań emerytów i rencistów mundurowych. Dla PiS

nie najważniejsze, na co stara się zwrócić uwagę niniejsze opracowanie.

Ustawa z 16.12.2016 r. w swej istocie jest zaostrzonym i rozszerzonym powtórzeniem

ustawy o zmianie ustawy o zaopatrzeniu emerytalnym /…/ z dnia 23 stycznia 2009 roku (Dz.

U.09.24.145), zwanej dalej: I ustawą represyjną. Cel obu ustaw – zwłaszcza w preambule tej

pierwszej – był ewidentnie polityczny, rozliczeniowy. Ekstrema dawnej opozycji:

„z odwagą hien cmentarnych” – jak to określił historyk, czołowy działacz opozycyjny prof. Karol

Modzelewski – zaczęła dążyć do rozliczeniowego odwetu. Jednym z jego narzędzi wykonawczych

są właśnie ustawy represyjne posługujące się szerokim przedziałem lat 1944-1990, jako

jednolitym okresem rzekomego „utrwalania nieludzkiego systemu władzy”.

Sztandarowym hasłem propagandy PiS za ustawami represyjnymi jest powierzchownie

chwytliwa teza, o rzekomym obciążeniu mundurowych „służbą na rzecz państwa totalitarnego” –

w domyśle: na rzecz ZSRR(?). Nie kwestionując powojennej, wymuszonej przez jałtańskie

porozumienia aliantów z Józefem Stalinem, zależności Polski od Związku Radzieckiego, warto

zastanowić się, co byłoby konsekwencją hipotetycznego „nie służenia” przez obywateli polskich i

na ziemi polskiej, temu rzekomemu „totalitarnemu państwu”? Nawet najzagorzalsi ideolodzy

partyjni PiS nie zaprzeczają, że aby jakiekolwiek państwo mogło funkcjonować, potrzebuje służb

specjalnych zapewniających jego bezpieczeństwo zewnętrzne i porządek publiczny, sądów,

prokuratorów, władz administracyjno-samorządowych, urzędów skarbowych, itd. Obłuda i

zakłamanie PiS polega na tym, że wie doskonale, iż gdyby wszyscy Polacy odmówili po wojnie

udziału w tych – z konieczności historycznej nie w pełni suwerennych – służbach PRL, to

Związek Radziecki znakomicie poradziłby sobie, zapełniając tę pustkę własnymi kadrami. Tylko

nikczemna i kłamliwa propaganda potrafi odwracać historyczną prawdę tak – aby dziś nazwać

wierną i ofiarną służbę własnej Ojczyźnie – służbą na rzecz totalitarnego państwa.

Prawo i Sprawiedliwość wyniosły do władzy, poza fałszywymi lamentami, że Polska jest w

ruinie, także populistyczne hasła: „rozliczymy UB-ków”, „ukarzemy zbrodniarzy którzy działali

przeciwko Narodowi Polskiemu”, „odbierzemy emerytury i przywileje oprawcom”, „przywrócimy

sprawiedliwość społeczną”. Hasła te znalazły poklask wielu zwolenników tej formacji, zwłaszcza

tych, którzy nie czuli się beneficjentem transformacji ustrojowej po 1989 r. i cieszył ich każdy

rodzaj bezpardonowego odwetu na wykreowanych rzekomych winnych i na „tych, którym jakoś

się udało”. Hasła wspierane były zmyślonymi danymi o wysokich „UB-eckich emeryturach”,

sięgających ponad dwudziestu tysięcy złotych.

Na niespotykanych nigdzie w cywilizowanym świecie zasadach: odpowiedzialności

zbiorowej, oraz „domniemaniu winy” – przy pomocy ustaw represyjnych zrobiono z

funkcjonariuszy i żołnierzy okresu PRL kozła ofiarnego i pod tym pretekstem drastycznie

obniżono ich świadczenia za okres służby z lat 1944-1990, ale także za służbę po 1990 roku!

Bowiem II ustawa represyjna z 2016 r. poszła w swym radykalizmie zdecydowanie dalej od I

ustawy represyjnej z 2009 r., i nie tylko „unieważniła” całą wysługę emerytalną za służbę do 31

lipca 1990 r. wprowadzając przelicznik za każdy rok tej służby równy 0% (sic!), ale zniwelowała

praktycznie najdłuższą nawet wysługę wypracowaną już w wolnej i demokratycznej Polsce

policjantom i tym funkcjonariuszom, którzy kontynuowali ją w III RP .

Zagrabiono im tę wysługę w II ustawie represyjnej ograniczając ich świadczenia do

nieprzekraczalnego pułapu, limitowanego kwotą tak zwanej „przeciętnej emerytury” ustalanej

przez Prezesa ZUS. Tym sposobem, jeśli staż służby dla III RP dwóch funkcjonariuszy był ten sam

i wyniósł na przykład 25 lat, to jeden z nich dostaje za te 25 lat emeryturę w wysokości naliczonej

zgodnie z wysługą, drugi zaś zredukowaną – o około ¾ niższą, bo ten drugi służył w organach

bezpieczeństwa państwa PRL choćby 1 miesiąc. Mało tego, emerytom i rencistom

represjonowanym, w odróżnieniu od wszystkich pozostałych, dodatkowo uniemożliwiono także

podwyższanie ich świadczeń (już i tak okrojonych im od października 2017r.) – doliczeniami za

okresy podejmowania jakiejkolwiek dalszej pracy zarobkowej. Zachowano jednak jak najbardziej

– możliwość dalszego, jeszcze większego obniżenia tych świadczeń, w przypadku przekroczenia

tzw. „limitów przy dorabianiu”!

Na tym tle, kompromitującą parodią mundurowego systemu zaopatrzeniowego jest

praktyka obdarzania przez PiS kapelanów, nie tylko wysokimi rangami generalskimi, ale również

świadczeniami emerytalnymi sięgającymi kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie. Symboliczna

jest tu już postać generała dywizji(!), abp Sławoja Leszka Głódzia, a także nominacja na stopień

generalski – kontrasygnatą premiera Morawieckiego – księdza Sławomira Żarskiego, który

sprzedał temuż premierowi atrakcyjną kościelną działkę we Wrocławiu. Przykładów hipokryzji

PiS jest coraz więcej. Tak jak hojnie PiS ubogaca najwyższymi mundurowymi emeryturami

„swoich” kapelanów, tak okrutnie i niegodziwie represjonuje i odbiera emerytury i renty rodzinne

po zmarłych funkcjonariuszach nawet sierotom i wdowom, czego już w żaden logiczny sposób,

nie można wiązać z pełnieniem przez nie jakiejkolwiek służby! Poza barbarzyńską żądzą zemsty

(Bóg wie za co?).

Ten atawistyczny proceder socjalnego pastwienia się nad bezbronnymi ofiarami tzw.

dezubekizacji (w znacznej części będącymi elektoratem PiS w wyborach z 2015 r.) nie mąci

jednak spokoju ich sumień.

Tzw. dezubekizacja stanowi również szczególny surogat oczyszczającego rachunku

sumienia. Każdy, kto urodził się, żył i pracował w PRL-u – chcąc nie chcąc, był bowiem jakoś w

nim „umoczony”. Nie wyłączając wielu dzisiejszych aktywistów PiS-u (Piotrowicz, Jasiński,

Wolski, etc.). Pewne konformistyczne postawy i zachowania były tak bardzo rozpowszechnione,

że wręcz uchodziły za normę. Były akceptowane społecznie o wiele bardziej, niż dzisiejszy

konformizm i służalczość wobec PiS – nagradzana synekurami w spółkach skarbu państwa

i innych urzędach, albo delegowaniem do Europarlamentu. Życie z brzemieniem dawnego PRLowskiego

konformizmu, stało się dzisiaj jednak tak niekomfortowe, że lepiej jest zrzucić ciężar

swoich grzechów na kogoś gorszego: „gorszy sort”, „komunistów” albo „UB-ków”. A siebie w ten

sposób rozgrzeszyć i wybielić.

Niemcy płacą w Polsce emerytury Polakom z Wehrmachtu i Waffen SS. Polski Rząd odebrał

je funkcjonariuszom własnych służb we własnym kraju.

Sposób w jaki rząd PIS respektuje zasadę „bezpieczeństwa prawnego i pewności prawa”

przekonało się ponad 40 tysięcy emerytów i rencistów policyjnych, wdów i sierot po

funkcjonariuszach – dotkniętych I-szą i II-gą ustawą represyjną. Jak w tym kontekście należy

przyjąć informację „Rzeczpospolitej” z 1 marca 2019 r., iż: 573 Polaków wciąż pobiera od rządu

niemieckiego kompensacje za rany w czasie służby w Wehrmachcie w czasie II wojny światowej.

Renty te są wypłacane na podstawie dekretu podpisanego osobiście przez Adolfa Hitlera w 1941 r.

Według Rzeczpospolitej, powołującej się na źródła niemieckie, w powyższej formacji wojskowej

mają mieścić się także jednostki Waffen SS, struktury, która u progu wybuchu wojny została

całościowo podporządkowana siłom zbrojnym. Ustawa nie obejmuje natomiast wyodrębnionej

części SS, tj. ramienia zbrojnego NSDAP. Według Niemców, do powyższych uposażeń nie mają

prawa ci, którzy popełnili zbrodnie wojenne. Do świadczeń prawo mają także dzieci i wnuki

poszkodowanych żołnierzy Wehrmachtu i innych jednostek wojskowych III Rzeszy. Z „Hitlerrente”,

jak to nazwał BILD /gazeta niemiecka/, „korzysta wciąż w Niemczech 66 tysięcy osób, a

poza granicami RFN – 2033 osoby. Wśród tej ostatniej grupy najwięcej jest Polaków ”, ujawniła

„Rzeczpospolita”. Opisane świadczenia wypłacane są obecnie zgodnie z niemiecką ustawą z 1951

r., uchwaloną „w ramach rekompensaty wobec ofiar zbrodni nazistowskich, a także byłych

kolaborantów reżimu nazistowskiego, z których część została przymusowo poddana rekrutacji”. W

taki sposób potrzebę stabilności systemu emerytalno-rentowego i poczucia bezpieczeństwa

emerytów i rencistów, w tym zasadę bezpieczeństwa prawnego i pewności prawa, rozumie –

niewątpliwie demokratyczne obecnie – państwo niemieckie. Ważąc wartości, Niemcy przyjęli że

sprawą ważniejszą jest spokojna starość swoich (i nie tylko swoich!) obywateli, którzy zaufali

państwu, aniżeli to, że pogodzili się z życiem i pracą w systemie, który historia źle dziś wspomina.

Ustrój polityczny III Rzeszy nie przetrwał próby czasu. Ustrój PRL-u także, jako że żaden ustrój

nie jest wieczny. Trwalsza bywa ciągłość państwa i jego zobowiązań wobec obywateli, bo ta

ciągłość buduje zaufanie obywateli do własnego państwa, a jej brak to zaufanie niszczy.

Polskie państwo rządzone przez PiS, naruszyło zaufanie własnych obywateli do swojego

państwa i zachwiało systemem ubezpieczeń społecznych zrywając ciągłość z całym 45-leciem

powojennym, poprzez przelicznik: „0%”, a nawet uderzając w okres służby już po 1990 r. i

drastycznie redukując naliczenia pozytywnie zweryfikowanym.

Służący w organach bezpieczeństwa PRL-u , dopominali się sami, aby to sądy osądziły ich

(wzorem niemieckim) – czy popełnili rzekome zbrodnie, którymi ich oczerniono, np. preambułą

I-ej ustawy represyjnej, czy też nie. Niestety. Zamiast tego konstytucyjnego prawa do sądu,

zastosowano odpowiedzialność zbiorową (właściwą raczej sprawcy „Hitler-rente”), skazując

hurtem kilkadziesiąt tysięcy funkcjonariuszy i ich rodziny na wegetację.

W Niemczech górę nad żądzą moralnego odwetu wzięło tradycyjne przywiązanie do

prawnego ładu i porządku Legislacyjna mściwość polskiego ustawodawcy dobitnie świadczy, że

dla niego ład i porządek prawny nie mają żadnego znaczenia.

Niemniej wstydliwym dla rządu PiS jest przypomnienie, że także po włączeniu NRD w

skład państwa niemieckiego – nie tylko żołnierzy formacji wojskowych ze wschodu, ale także

oficerów służb NRD-owskich nie dotknęły żadne dotkliwe redukcje emerytur i rent, które byłyby

porównywalne z polskimi represjami. A ci przejęci przez służby RFN – cieszą się za służbę w

„dobrych” już Niemczech, pełnymi uprawnieniami. Rządowi RFN do głowy by nie przyszło, aby

ich po „pozytywnej weryfikacji” traktować gorzej, np. ograniczając karnie ich emerytury za służbę

po 1990 roku do jakiegoś „średniego świadczenia emerytalnego”. Jedynie najwyższym

funkcjonariuszom służb obniżono nienaturalnie zawyżone w NRD świadczenia, jeżeli jeszcze tam

zaczęli je pobierać (i nie kontynuowali pracy/służby w RFN). Takim, którym zarzucono

przestępcze naruszenia praw ludzkich i obywatelskich – wytoczono procesy. Ale okazało się też,

że ostatecznie doszło do skazania ledwie kilkudziesięciu funkcjonariuszy na kary bezwzględnego,

i to raczej krótkiego więzienia. Faworyzowanej w III Rzeszy przez A. Hitlera zasady

odpowiedzialności zbiorowej, zjednoczone Niemcy – nie zastosowały.

Represje emerytalne PiS – gorsze od powojennych stalinowskich

PiS potraktował emerytów i rencistów służb mundurowych PRL-u oraz III-ej RP, gorzej niż

po wojnie staliniści funkcjonariuszy polskiej Policji Państwowej (nazywanej „granatową”), którzy

w czasie wojny nierzadko kolaborowali z hitlerowcami! NKWD, na ziemiach polskich po 1945

roku, pozwoliła władzom PRL przyjmować tych policjantów w szeregi Milicji Obywatelskiej

(podobnie jak III RP funkcjonariuszy pozytywnie zweryfikowanych). Z ich usług rezygnowano

dopiero w kolejnych latach, kiedy zastępowali ich młodsi. Emerytowani przed 1939 r.,

otrzymywali po wojnie swoje emerytury na mocy ustawy z 1923 roku. Stosując odpowiedzialność

zbiorową, w 1949 r. wszystkim zmniejszono świadczenia do określonego minimum. To samo

powtórzył PiS w 2016 r.

Ponownie zasadę odpowiedzialności zbiorowej państwo polskie zastosowało zarówno w

2009 jak i w 2016 r. Z tą jednak istotną różnicą, że nikomu nie odmówiono po wojnie uznania jego

przedwojennego stażu służby, jako rzekomo wartego 0% czyli nic, jak zrobił to teraz PiS w

stosunku do służby sprzed 1990 roku. Staliniści zastrzegli co prawda w art. 13 stawy z 1949r., że

emeryt może też zostać pozbawiony tego prawa do emerytury, ale dopiero w drodze orzeczenia

Komisji Weryfikacyjnej. Ranga tej Komisji spadła zresztą z poziomu organu centralnego na

poziom wojewódzki już w 1954 roku, a po 1956 r. całkiem z niej zrezygnowano. PiS nie

wprowadził natomiast żadnej „komisji weryfikacyjnej”, bo w żadnym wypadku nie można za jej

odpowiednik uznać „informacji IPN”, ani aktu „prawa łaski” na podstawie obłudnego art. 8a,

funkcjonującego w znikomym zakresie. Są to instancje merytorycznie i czasowo tak od siebie

odległe, że szukanie między nimi analogii byłoby równie niewłaściwe jak porównywanie służb

PRL po 1945 r. do granatowych policjantów Generalnego Gubernatorstwa, albo odpowiedzialnego

za „prawo łaski” w MSWiA do Józefa Stalina. Sama dotkliwość represji emerytalno-rentowych

wprowadzonych przez PiS jest jednak porównywalna, bo dorównuje, a nawet przewyższa tę

stalinowską: zarówno przelicznikiem 0%, jak i ograniczeniem do średniej ZUS-owskiej. Dziś

żadna Komisja Weryfikacyjna nie decyduje o represjonowaniu danego emeryta indywidualnie. Bo

mocą ustawy represyjnej, będącej w istocie prawem silniejszego – „z automatu” czyni to ZER

MSWiA. Sądy powszechne, poza nielicznymi wyjątkami, pozostają bezczynne, pod pretekstem

oczekiwania na wyrok Trybunału Konstytucyjnego. I choć sędziowie zdają sobie sprawę, że jest to

łamanie art. 45 Konstytucji RP, dzieje się na skutek tzw. efektu”mrożącego” upolitycznienia

sądownictwa, dumnie i jednocześnie fałszywie nazywanego przez PiS „reformą wymiaru

sprawiedliwości”.

Stalinowskie powojenne represje na Polakach (przedwojennych policjantach), wynikały z

narzucenia Polsce siłą ustrojowej zmiany przez obcego wyzwoliciela. Represje na obecnych

emerytach ZER MSWiA – wiążą się z pokojową zmianą ustrojową, dokonaną przez samych

Polaków, którzy w 1989 roku dogadali się z Polakami.

Łamanie praw emerytalnych formą zniewolenia i prześladowania

Socjologicznym fenomenem jest analogia między dezubekizacją i antysemityzmem,

polegająca na tym, że PiS zdołał rozpętać upiorną nagonkę na tzw. „UB-ków”, chociaż Urząd

Bezpieczeństwa nie istnieje od 63 lat, tak samo jak wskrzesić demona antysemityzmu w kraju, w

którym dziś Żydów prawie nie ma na skutek holokaustu i powojennej masowej emigracji tych,

którzy go przeżyli,.

Ustroje polityczno-gospodarcze, od zarania dziejów ewoluują ciągle. Ale indywidualni,

zwykli obywatele mają na kierunek tych zmian wpływ niewielki, o ile mają go w ogóle. Pracują i

służą swojemu państwu takiemu jakie ono jest, i zgodnie z ich umowami z tym państwem

zawartymi, oczekują w naszych czasach należnej emerytury na spokojną starość, bez wikłania ich

w rozliczenia historyczne, bez weryfikacji, i bez doraźnych ocen przez aktualną władzę: czy akurat

tej władzy ich przeszłość zawodowa się podobała czy też nie. Bo staż pracy lub służby – to nie

loteria ani kwestia uznaniowości, tylko efekt ciężkiego wieloletniego wysiłku. I jeżeli nie jest to

staż obciążony udowodnionym przestępstwem, to powinien przynosić emerytowi przewidywalne, i

zgodne z jego umową z państwem świadczenie, które nie może podlegać kaprysom zmieniających

się ekip rządzących. Wszędzie na świecie, a w Polsce z założenia także, obowiązuje jednolita

zasada: jeżeli uprawniony, podlegający ubezpieczeniu emerytalnemu spełnił ustawowe warunki tj.

osiągnął wymagany wiek i okres zatrudnienia, to świadczenie należy mu się bez rozpatrywania

żadnych dodatkowych kryteriów. Wykluczona jest tu jakakolwiek uznaniowość. Powyższe zasady

przyjęła już dawno większość cywilizowanych państw Europy. Rząd PiS ma natomiast za nic

respektowanie uprawnień nabytych i nie bacząc na obowiązującą od starożytności zasadę „lex

retro non agit” (prawo nie działa wstecz), rozpoczął w 2016 roku kolejną haniebną falę

zbiorowych prześladowań staruszek i starców na emeryturach i rentach. Spowodował tym bezmiar

ludzkich tragedii, w tym samobójstw – będących bezpośrednim skutkiem ustaw represyjnych.

Okoliczności uchwalenia II ustawy represyjnej z 16 grudnia 2016 r.

O improwizacji, pośpiechu i niechlujności legislacyjnej (nazywanej bardziej elegancko

legislacją manipulacyjną) świadczy fakt wielokrotnej zmiany – w trakcie procesu legislacyjnego –

procentowego przelicznika naliczeniowego do emerytury za każdy rok służby. Ustawa

zaopatrzeniowa z 1994 r. nie różnicowała służby pełnionej do 1990 r. od tej po 1990 r., ustalając

przelicznik dla obu okresów za jeden rok służby na poziomie 2,6% tzw. podstawy wymiaru.

Pierwsza ustawa represyjna z 2009 r. zróżnicowała już służbę przed oraz po 1990 r., obniżając

przelicznik za służbę do 1990 r. do zaledwie 0.7% za jeden rok stażowy.

Prowadzone w latach 2015/2016. przygotowania PiS do drugiej ustawy represyjnej, to już

istny bezprawny rollercoaster. W pierwszym projekcie tego aktu z 12 lipca 2016 r. zaproponowano

bowiem, jeszcze drastyczniejsze ograniczenie przelicznika służby z czasów PRL-u, bo z 0,7%

zredukowanego do 0,5% za jeden rok. Dodatkowo, w przypadku tych którzy służyli wyłącznie w

czasach PRL-u zastrzeżono, że ich emerytura lub renta nie może przekroczyć kwoty średniej

emerytury wypłacanej przez ZUS. Legislatorom PiS tego ograniczenia było jednak za mało. 14

listopada 2016 r. przedstawili jeszcze bardziej drakoński projekt ustawy, według którego zemsta

miała dosięgnąć także funkcjonariuszy pozytywnie zweryfikowanych (tj. tych, których po

sprawdzeniu przyjęto i dopuszczono do kontynuacji służby po 1990 roku)! Postanowiono tak,

chociaż spośród 10439 zweryfikowanych pozytywnie i przyjętych do służby w III RP – w roku

2016 pozostawać ich mogło przy życiu już tylko ok. 5-6 tysięcy. Zapisano w tym projekcie, że i

oni nie będą mogli otrzymywać świadczenia emerytalnego powyżej kwoty średniej emerytury

ZUS (niezależnie od tego ile by im przysługiwało zgodnie z przelicznikami: 0,5% za każdy rok do

1990r. oraz plus 2,6% za każdy rok po 1990r). Kiedy wydawało się już, że krwiożercze zapędy

legislatorów PiS na tym się wyczerpały, głosujący posłowie otrzymali do zatwierdzenia… jeszcze

inny projekt, który unicestwił cały staż służby do 1990 roku – naliczając go przelicznikiem: nawet

nie 0,5%, ale kompletnym „0”% (zerem!), czyli pozbawiając wysługę stażową do 1990 roku

wszelkiej wartości emerytalnej. Łamiąc podstawowe zasady Regulaminu pracy Rady Ministrów,

Rząd PiS nie przeprowadził obowiązkowych konsultacji uchwalonego później projektu, nie

przekazał go do zaopiniowania przez Komisję Prawną i nie uzyskał wymaganej opinii Rady

Legislacyjnej. Inny projekt poddano konsultacjom społecznym a inny, skrajnie dyskryminujący

byłych policjantów i funkcjonariuszy służb, uchwalono. Mówiąc wprost, cynicznie oszukano

opiniodawców, a świadczeniobiorców objętych działaniem tego drakońskiego i sprzecznego z

Konstytucją aktu prawa, intencjonalnie pozbawiono czci i honoru oraz środków do życia.

Ustawa represyjna została uchwalona w III czytaniu podczas 33 posiedzenia Sejmu w dniu

16 grudnia 2016 r., w trakcie tej jego części, która miała miejsce w Sali Kolumnowej. Do

przebiegu tego posiedzenia, znani konstytucjonaliści (m.in. prof. Anna Rakowska-Trela, dr

Ryszard Balicki – w sporządzonych opiniach na zlecenie Biura Analiz Sejmowych, czy prof.

Dariusz Dudek w opinii sporządzonej na Zlecenie Kancelarii Prezydenta) zgłosili szereg zarzutów,

prowadzących do wniosku o niezgodności procesu legislacyjnego ze standardami

konstytucyjnymi. Zarzuty te dotyczyły złamania licznych przepisów Konstytucji RP, ustawy o

wykonywaniu mandatu posła i senatora oraz Regulaminu Sejmu. W ocenie opiniujących przebieg

posiedzenia przedstawicieli nauki prawa konstytucyjnego, tak szeroki wachlarz naruszeń

przepisów prawa nie pozwala przyjąć, iż spotkanie, które miało miejsce 16 grudnia 2016r. w Sali

Kolumnowej było posiedzeniem Sejmu. W tej sytuacji, zdaniem opiniujących, dokonane przez

większość sejmową naruszenia prawa powodują proceduralną niekonstytucyjność „przyjętych”

ustaw. Tym samym więc, nie sposób uznać II ustawy represyjnej za skutecznie uchwaloną, a w

związku z czym – także z uwagi na jej proceduralną niezgodność z normami konstytucyjnymi – nie

może być ona stosowana. Powiązaną z procesem legislacyjnym kwestią, jest także zastosowanie w

tej ustawie pozaprawnego pojęcia „służby na rzecz państwa totalitarnego”, które jedynie

instrumentalnie posłużyło do rozszerzenia zakresu poszkodowanych objętych ustawą.

„Instrumentalnie”, bo kierując się logiką służby czy pracy „na rzecz totalitarnego państwa”,

należałoby obniżyć świadczenia emerytalno-rentowe nauczycielom, lekarzom, profesorom,

sędziom i prokuratorom, dziennikarzom, i wielu innym, zatrudnionym w Polsce Ludowej.

Ustawa z 10 lutego 2017 r. zakazuje nadużywania władzy państwa nad emerytami

W Polsce po 1989 r. władza nadal mogła z pracownikami, także emerytowanymi, zrobić

prawie wszystko co chciała. W tym także, co tu szczególnie istotne – w znaczący sposób zmienić

ocenę tzw. podstawy naliczenia ich świadczenia – jego wymiar finansowy. Takie uprawnienia

władz emerytalnych wzmocnił jeszcze pamiętny artykuł 114 ust.1a, dodany do ówczesnej ustawy

(z 1998 r.) o emeryturach i rentach z FUS – w 2004 roku (Dz. U. nr 121. poz. 1264). Prawo

takiego „ponownego ustalenia wysokości świadczenia emerytalnego” emerytom mundurowym,

niezależnie od upływu czasu od pierwotnej decyzji w tej sprawie – dawał tak samo, i to jeszcze na

użytek II ustawy represyjnej z 16 grudnia 2016 r. – analogicznie brzmiący, jednozdaniowy artykuł

33 (zawarty w ustawie zaopatrzeniowej z 18.02.1994 r. w brzmieniu obowiązującym na dzień

uchwalania ustawy represyjnej). Wskutek licznych skarg obywateli, że zapisy art. 114 to

nieuczciwe i niedopuszczalne wobec ludzi starych regulacje w demokratycznym państwie prawa –

jeszcze w 2011 roku stosowną inicjatywę podjęła ówczesna Rzecznik Praw Obywatelskich, prof.

Irena Lipowicz. Rzecznik wystąpiła do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem z dnia

10.02.2011 r. o uznanie art. 114 ust.1a za niezgodny z Konstytucją, wskazując m.in., że nie godzi

się, w sposób naruszający zaufanie obywatela do Państwa, zaskakiwać starszych ludzi po wielu

latach od przyznanej im emerytury lub renty – zmianą na niekorzyść pod wpływem zmienionego

„widzimisię” władzy. Rozpatrując z udziałem Sejmu RP i Prokuratora Generalnego wniosek RPO,

Trybunał w wyroku sygnatura akt K 5/11 (Dz. U. z 2012 r. poz. 251) w sprawie uznania przepisów

ustawy z 17.12.1998 r. o emeryturach i rentach z FUS (Dz. U. z 2009 r. nr 153, poz. 1227 ze zm.)

za niekonstytucyjne, uznał artykuł 114 ust 1a, za niezgodny z zasadą zaufania obywateli do

państwa i stanowionego przez nie prawa, wynikającą z art. 2 oraz z art. 67 ust. 1 Konstytucji RP.

Trybunał zawyrokował, że przepis ten zastawiał „pułapkę prawną” na świadczeniobiorców, którzy

mieli pełne prawo żyć w przeświadczeniu, że dowody raz już zweryfikowane i uznane za

wystarczające, nie będą oceniane ponownie, zwłaszcza jeśli oni swoim zachowaniem w żadnej

mierze nie przyczynili się sami do sformułowania późniejszych odmiennych ocen. Sejm i Senat

przegłosowały, a Prezydent RP Andrzej Duda zatwierdził odpowiednią ustawę z 10 lutego 2017 r.

(Dz. U. z 3.04.2017 r. poz. 715), która znowelizowała w tym duchu wszystkie ustawy szczegółowe

o emeryturach i rentach, w tym także mundurową ustawę zaopatrzeniową z 18.02.1994 r. w jej art.

  1. Legislator ustanowił tam nieprzekraczalne cezury czasowe, powyżej których – odpowiednio:

po 3, 5, lub 10 latach od wydania poprzedniej decyzji emerytalnej – decyzji tej wzruszyć, czyli

uchylić lub zmienić nie można, niezależnie od motywu chęci tej zmiany ze strony organu

emerytalnego. Polska dołączyła nowelizacją ustawy z 10 lutego 2017 r. o FUS (skutkującą korektą

artykułu 33 ustawy zaopatrzeniowej) do standardów europejskiej kultury prawnej, w tym

niemieckiej ustawy z 1951 r. dot. świadczeń wywodzących się jeszcze z „Hitler-rente”. Dura lex

sed lex: „Zasada ochrony zaufania jednostki do państwa i stanowionego przez nie prawa, zwana

też zasadą lojalności państwa względem obywateli, jest ściśle powiązana z bezpieczeństwem

prawnym jednostki. Można ją wobec tego sprowadzić do postulatu takiego stanowienia i

stosowania prawa, by nie stawało się ono swoistą pułapką dla obywatela i aby mógł on układać

swoje sprawy w zaufaniu, iż nie naraża się na prawne skutki, których nie mógł przewidzieć w

momencie podejmowania decyzji i działań oraz w przekonaniu, iż jego działania podejmowane

zgodnie z obowiązującym prawem będą także w przyszłości uznawane przez porządek prawny

(…)” – przypomniał ponownie Trybunał Konstytucyjny w punkcie 2.3 Uzasadnienia do projektu

ustawy o FUS, uchwalonej 10.02.2017 r. (druk 778). Paradoksalnie, długie legislacyjne

procedowanie (w latach 2011-2017) nowelizacji ustawy o emeryturach i rentach z FUS oraz

niektórych innych ustaw (uchwalonej ostatecznie 10.02.2017 r.) biegło równoległym i

niezależnym torem od inspirowanego ideologicznie, burzliwego i zakończonego nocną porą w Sali

Kolumnowej przepchnięcia, sprzecznie z licznymi przepisami prawa, II ustawy represyjnej.

Skutek tego rozbieżnego procedowania jest taki, że zasadniczo: nowelizacja ustawy o FUS z

10.02.2017 r. a na jej mocy art. 33 ustawy zaopatrzeniowej, która weszła w życie 18 kwietnia 2017

  1. – powinny były powstrzymać szereg decyzji ZER MSWiA, a przynajmniej te które wydawał po

18.04.2017 r. (tj. już po dniu wejścia ustawy z 10.02.2017 r. w życie). To jest decyzje, którymi

zmienia pierwotne decyzje o ustaleniu świadczeniobiorcom wysokości emerytur i rent, od wydania

których upłynął czas dłuższy niż 5 lat (czego art. 33 ust 1 pkt 5 w połączeniu z ust 4 pkt 2

zabrania).

O tym już pkt 5 ustępu 1 artykułu 33 nie mówi w ustawie, ale oficjalnie wiadomym jest, że

wskazana organowi emerytalnemu w pkt 5 ewentualność „uchylenia lub zmiany, albo stwierdzenia

nieważności decyzji lub orzeczenia” (to jest decyzji ustawowej lub orzeczenia będącego podstawą

starej decyzji emerytalnej – umożliwiającej wzruszenie tej starej decyzji emerytalnej i wydanie

nowej), niesie za sobą w przypadku ustaw represyjnych głównie zmianę naliczeń, których

źródłowym uzasadnieniem z kolei była: zmiana politycznej oceny okresu służby sprzed

31.07.1990 r. Warto tu zauważyć, że nowelizacja art. 114 w ustawie z 10 lutego 2017 roku o FUS,

oraz pochodne nowelizacje pozostałych ustaw emerytalnych (w tym artykułu 33 w ustawie

mundurowej) wprowadziły jasność interpretacyjną rozumienia pojęcia „przedłożenia nowych

dowodów lub ujawnienia okoliczności istniejących przed wydaniem decyzji emerytalnej”.

Ponieważ wcześniej, praktycznie wszelkie motywy wzruszania decyzji emerytalnych wrzucane

były do jednego worka, jako takowe „dowody” a zwłaszcza „okoliczności” (tak samo np.

sfałszowanie świadectw pracy przez emeryta, jak i błąd popełniony przez organ emerytalny). W

związku z powyższym, w sprawach odwoławczych od decyzji represyjnych ZER, sądy usiłowały

niekiedy bronić (przy starym brzmieniu art. 33) zasadności tych represyjnych decyzji, interpretując

informacje IPN – jako rzekome „przedstawienie nowych dowodów” dla ZER. Podczas gdy te

„informacje IPN” („o przebiegu służby” na rzecz jakoby „totalitarnego państwa”), nie są żadnymi

nowymi „dowodami” ani „okolicznościami”, ponieważ żaden chyba przebieg służby czy pracy w

innym zawodzie nie jest tak dobrze udokumentowany, jak służba każdego funkcjonariusza.

Przebieg służby znany jest organom kadrowym i emerytalnym od samego początku w

najdrobniejszych szczegółach. IPN nigdy nie miał i nie ma więc tu niczego „nowego” dowodowo

do dodania. Instytucje podporządkowane władzy PiS przymykają oczy na Konstytucję RP oraz

humanitaryzm nowelizacji ustaw (o FUS a w ślad za nią art. 33 ustawy zaopatrzeniowej), aby za

wszelką cenę „zemsta na UB-kach” się dokonała. Dobrą wiadomością dla funkcjonariuszy jest

fakt, że przepisy systemu ubezpieczeń społecznych muszą być interpretowane ściśle. Kolejny

wyraz temu dał Sąd Apelacyjny w Warszawie, w orzeczeniu z dnia 19 grudnia 2016 r.

(III AUa 1347/15) stwierdzając, że przepisy regulujące system zabezpieczenia społecznego ze

względu na swoją istotę i konstrukcję podlegają wykładni ścisłej.

Społeczne poparcie dla ofiar ustaw represyjnych

Rozważania polityczne przed jesiennymi wyborami 2019 r. powodowały i powodują, że

wielu intelektualistom, historykom, dziennikarzom, którzy rozumieją krzywdę osób poddanych

represjom, oraz zło tkwiące w ustawach represyjnych – nie jest dziś zręcznie ujmować się

publicznie za byłymi funkcjonariuszami. W powierzchownych dyskusjach w mediach RTV albo są

zakrzykiwani jako obrońcy „katów i oprawców”, albo wcale nie dopuszcza się ich do głosu.

Bardzo rzadko udaje się przeprowadzać dyskusje pogłębione, na merytorycznym poziomie. Mało

jest autorytetów, które mają cywilną odwagę mówić prawdę: że większość funkcjonariuszy z

czasów PRL, to nie byli żadni „kaci” ani „oprawcy”. Bo ci stanowili niechlubny margines i nie ma

żadnego sensownego uzasadnienia aby pod takim pretekstem, na zasadzie odpowiedzialności

zbiorowej szkalować i mściwie represjonować wszystkich pozostałych i ich rodziny. Nie ma w

państwie lepszego mechanizmu weryfikacji poglądów i przekonań obywateli, jak publiczne

zbieranie od nich głosów poparcia dla inicjatywy społecznej. Probierzem takiego poparcia dla

represjonowanych emerytów mundurowych była powołana przez Federację Stowarzyszeń Służb

Mundurowych Obywatelska Inicjatywa Ustawodawcza z przełomu 2017/18 roku. W bardzo

krótkim czasie udało się zebrać ponad 300 tysięcy podpisów jej poparcia, przy czym ludzie

udzielali go otwarcie, nie wahając się podawać swoich personaliów. W dniu 11 stycznia 2018 r.

projekt zmiany ustawy zaopatrzeniowej został wniesiony do Sejmu. W jego uzasadnieniu

podniesiono, że represyjne zmiany nowelizacyjne w ustawie zaopatrzeniowej (funkcjonującej od

jej uchwalenia 18 lutego 1994 r.), w sposób oczywisty ignorują fundamentalne zasady

konstytucyjne, takie jak: zaufania obywateli do państwa i stanowionego przez nie prawa, ochrony

praw nabytych, równości wobec prawa oraz gwarancje należytego zabezpieczenia społecznego

osób niezdolnych do pracy i szczególnie potrzebujących. W sposób skrajnie rażący naruszają,

ugruntowaną w polskim i europejskim systemie prawnym, zasadę nie działania prawa wstecz oraz

niestosowania odpowiedzialności zbiorowej. Z tych właśnie powodów, celem nowego projektu

było przywrócenie elementarnej zgodności przyjętych rozwiązań z Konstytucją RP oraz

Europejską Konwencją Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. Pierwsze i ostatnie zarazem

czytanie projektu odbyło się w trakcie 60 sesji Sejmu 22.03.2018 r. Projekt został odrzucony

głosami posłów PIS i ich satelitów, w tym części posłów Kukiz’15. Za odrzuceniem głosowało

241 posłów, przeciw było 185, zaś 4 wstrzymało się od głosu. Po raz kolejny ujawniła się skrajna

obłuda i zakłamanie PiS, ponieważ w tymże 2016 roku, w ramach „pakietu demokratycznego”

autorstwa PiS przyjęto, że nie będzie można odrzucać w pierwszym czytaniu obywatelskich

projektów ustaw.

Praktycznie wszyscy posłowie opozycji demokratycznej, projekt „ustawy obywatelskiej”

poparli! Wsparcia temu projektowi udzielili: b. prezydenci: B. Komorowski i A.

Kwaśniewski, b. ministrowie A. Milczanowski i H. Majewski, Rzecznik Praw Obywatelskich dr

  1. Bodnar, I Prezes Sądu Najwyższego prof. M. Gersdorf, b. Prezes SN prof. A. Strzembosz,

prof. M. Chmaj, prof. M. Płatek oraz dziennikarze i publicyści: m.in. A. Rozenek, M. Olejnik, T.

Lis, J. Kurski, St. Michalkiewicz oraz organizacje jak: Helsińska Fundacja Praw Człowieka,

Obywatele RP, Komitet Obrony Demokracji i wiele innych.

Skutki społeczno-polityczne (życiowe) dla represjonowanych

Społeczno-polityczne skutki dla emerytów i rencistów objętych I i II ustawę represyjną są

dotkliwe przede wszystkim w wymiarze moralnym, zdrowotnym i finansowym. Byli

funkcjonariusze po prawie 30 latach „wolnej Polski” czują się skrzywdzeni, oszczerczo

pomówieni i dyskryminowani. Państwo ich oszukało, tak się też czują. Ich poczucie krzywdy

pogłębia fakt, że inne byłe państwa tzw. demokracji ludowej honorują uprawnienia emerytalne

funkcjonariuszy z podobnych służb nabyte przed 1990 rokiem, nie mówiąc już o nabytych po

zmianach ustrojowych.

Jawnie instrumentalnym, w I i II ustawie represyjnej, poza oszczerczą narracją polityków,

mającą uzasadniać represje, było zastosowanie na ten użytek wyrażeń, nie istniejących dotąd w

terminologii prawniczej, jak: organy bezpieczeństwa państwa (w I-szej ustawie represyjnej), czy

służba na rzecz totalitarnego państwa (w II-ej ustawie represyjnej), w której zrezygnowano z

pojęcia „organów…” ze względu na jego instrumentalną właśnie nieprecyzyjność oraz zbyt małą

według PiS skuteczność i dotkliwość represyjną). Nadużyciem, szkodzącym interesom i reputacji

służb RP oraz bezpieczeństwu państwa, jest opublikowanie personaliów i danych

represjonowanych funkcjonariuszy – w jawnym Katalogu („Inwentarzu archiwalnym”) on-line

IPN – Instytutu Pamięci Narodowej. Znalazły się tam nie tylko daty urodzenia, ale także nazwiska

legalizacyjne oficerów, kryptonimy spraw, pseudonimy, itp. (brak jeszcze tylko …adresów). Z

profesjonalnego punktu widzenia, jest to tzw. zbrodnia na żywym organizmie polskich służb

specjalnych, porównywalna tylko z porażającą niekompetencją A. Macierewicza i jego publikacją

Raportu o WSI. Tych szkód dla Państwa Polskiego nic nie jest już w stanie cofnąć. Natomiast,

poza dyskomfortem dla represjonowanych, wskutek krótkiej medialnej ekscytacji publikacją

Katalogu IPN – dezubekizatorów PiS zaskoczyć powinno dosyć obojętne przyjęcie tegoż Katalogu

przez polskie społeczeństwo wskazujące, że nie chce ono już żyć przeszłością. PiS, stworzył

również publiczny – Katalog pedofilów i gwałcicieli. Jednak o ile Katalog IPN ujawnił bez

skrupułów całą grupę operacyjnie czynnych funkcjonariuszy, a nawet agenturę zagraniczną

Wywiadu PRL, to w Katalogu pedofilów i gwałcicieli nie ujawnił duchownych. Nasuwa się

jednoznaczny wniosek, że ochrona brudnych tajemnic Kościoła jest dla PiS-u ważniejsza od

interesów szeroko rozumianego bezpieczeństwa Rzeczypospolitej.

Skutkiem ewidentnym i zarejestrowanym przez Federację Stowarzyszeń Służb

Mundurowych, jest blisko 60 przypadków przedwczesnych śmierci funkcjonariuszy dotkniętych,

zwłaszcza drugą „dobijającą leżącego” ustawą represyjną, które nastąpiły bezpośrednio po

otrzymaniu decyzji ZER (samobójstwa, nagłe udary i zawały, oraz zapaści w cięższych stanach

chorobowych). Z danych Sądu Okręgowego w Warszawie, do których dotarł

serwis.gazetaprawna.pl wynika, że zmarło już blisko 800 represjonowanych funkcjonariuszy,

(których sprawy odwoławcze Sąd Okręgowy zawiesił). Pozostali, jeszcze żyjący odwołujący się w

liczbie 19.973 – mają wciąż nadzieję na rozpatrzenie ich spraw. Ilu z nich tego nie doczeka?

Federacja Stowarzyszeń Służb Mundurowych jest adresatem licznej korespondencji,

doniesień i skarg represjonowanych funkcjonariuszy, na bezwzględność i okrucieństwo decyzji

ZER MSWiA (w sytuacjach absurdalnych, kiedy na przykład emeryt nie pełnił nigdy służby, która

w jakikolwiek sposób mogłaby być podciągnięta pod pejoratywne określenia ustawy, bo był np.

kierowcą, informatykiem, lekarzem, sportowcem, lektorem, albo tylko słuchaczem szkoły MSW,

itd.). Wielu skarżących wskazuje na liczne dolegliwości zdrowotne, wynikające z presji

psychicznej i niemożności pogodzenia się z nieuczciwą etycznie oceną jaka ich spotkała, oraz

epitetami w stylu: morderca, oprawca, bezkarny zbrodniarz, mający krew na rękach, itp. W

skrajnych przypadkach, represje PiS stały się powodem dezintegracji niektórych rodzin lub

doprowadziły do nerwic, załamań psychicznych i depresji.

Oczywistym skutkiem II ustawy represyjnej jest materialne zubożenie objętych ustawą, gdyż

drastycznie obcięta emerytura lub renta, nie wystarcza schorowanym i zniedołężniałym na leki i

pożywienie, oraz konieczne opłaty komunalne. W szczególnie trudnej sytuacji znaleźli się

najstarsi, których tryb życia dopasowany był do ich emerytury lub renty, i już uprzednio pochłaniał

całe przyznane świadczenie, a po jego odebraniu nie zmieniły się tylko koszty egzystencji, których

często nie da się tak szybko obniżyć (jak np. opłat za lokal, którego sprzedaż lub zamiana na

mniejszy przekracza już zaradność lokatora, kosztów rehabilitacji, leków, itp.). Ludzie ci cierpią

na swego rodzaju syndrom stresu pourazowego, który psychoterapeutka, dr M. Nowicka z SWPS

charakteryzuje jako traumatycznie „odczuwany przez takie osoby zupełny brak kontroli nad

działaniami bezdusznych urzędników, oraz poczucie niemożności podjęcia jakichkolwiek działań

obronnych”.

Osobną kategorią moralnego „znęcania się” nad represjonowanymi jest blokada i

niewydolność procedur odwoławczych. Skalę tych represji potęguje pierwotne,

najprawdopodobniej zamierzone przez ustawodawcę „niedoszacowanie” liczby osób, w które

miały one być wycelowane. W uzasadnieniu do II ustawy represyjnej, gdzie mowa o

„Podmiotach, na które oddziałuje projekt” przewidziano, iż będzie ich: „co najmniej 32,5 tys.

osób” (w innym miejscu mówiono już o około 40 tys. decyzji, ale do IPN skierowano aż ponad

190 tys. zapytań!). Tymczasem, tylko do 1.10.2017 r. wydanych zostało ponad 50.000 decyzji

obniżających w sposób istotny wysokość pobieranych emerytur, rent i rent rodzinnych”, napisał

Sąd Okręgowy do Federacji Stowarzyszeń Służb Mundurowych /pismo: BEZP-0153-146/19 z

18.02.2019 r./. Nie są to wszystkie ofiary II ustawy represyjnej, ponieważ po 1.10.2017 r.

funkcjonariusze, którzy zgłosili akces do służby przed 31.07.1990 r. i do dziś wciąż w niej

pozostawali, lub jeszcze pozostają – nadal przecież przechodzą na emerytury i renty, które im się

wypłaca/wypłaci w represyjnie obniżonej wysokości.

Nie dziwi więc buńczuczne pochwalenie się wiceministra J. Zielińskiego w wywiadzie z 28

czerwca 2019 r. dla PAP, że do tego dnia „ustawa dezubekizacyjna dała budżetowi 1,2 mld zł

oszczędności”, czyli już 25% więcej jak zakładano. Bo chociaż stosunek rządu PiS do

respektowania wszelkich reguł prawa jest znany, to prawa arytmetyki nawet politykom PiS się nie

poddają. Liczba represjonowanych obniżką świadczeń jest więc najwyraźniej wyższa niż władze

PiS się do tego publicznie przyznają.

Skutki prawne ustaw represyjnych

Ustawy represyjne są przykładem złamania podstawowych zasad prawa polskiego oraz

unijnego, ale też uniwersalnych zasad prawa zapisanych w międzynarodowych umowach,

konwencjach, itp. aktach. Uchwalając drugą ustawę represyjną, PIS otwarcie zignorował zasadę

ujętą w art. 2a ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych, który stanowi o: „obowiązku równego

traktowania wszystkich ubezpieczonych bez względu na płeć, rasę, pochodzenie etniczne,

narodowość, stan cywilny oraz stan rodzinny”. Przekonanie o jej naruszeniu, wyraża nie tylko

Federacja Stowarzyszeń Służb Mundurowych RP, Niezależny Samorządny Związek Zawodowy

Policjantów, ale przede wszystkim Sąd Najwyższy, Rzecznik Praw Obywatelskich, oraz wiele

uznanych autorytetów prawniczych, w tym organizacje pozarządowe, z Helsińską Fundacją Praw

Człowieka włącznie. Skrajnie obłudną manipulacją propagandową jest uzasadnianie przez PIS,

przyjętych rozwiązań ustawowych, rzekomo wysokimi emeryturami mundurowymi w relacji do

emerytur cywilnych. Według danych ZER MSWiA, średnia emerytura policyjna wszystkich

funkcjonariuszy (według stanu na 31 grudnia 2015 r.) wynosiła 3544,25 zł brutto (2870,84 zł

netto). Na użytek machinacji czysto socjotechnicznych, autorzy ustawy porównali emerytury kilku

generałów i najwyższych rangą oficerów ”wypracowane” już po 1990 r. do obywateli

otrzymujących emerytury najniższe. PIS uznał bez jakiegokolwiek postępowania sprawdzającego,

arbitralnie, że bez wyjątków wszystkie osoby pełniące szeroko rozumianą służbę przed 1990

rokiem na rzecz tak zwanego „państwa totalitarnego”, nie zasługują na równe traktowanie, w

stosunku do funkcjonariuszy rozpoczynających służbę po 31.07.1990 r. Stało się tak, mimo

wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 24.02.2010 r . (sygn. akt K 6/09), w uzasadnieniu, którego

TK stwierdził, że: „Służba w organach suwerennej Polski po roku 1990 traktowana jest

jednakowo, bez względu na to, czy dany funkcjonariusz uprzednio pełnił służbę w organach

bezpieczeństwa Polski Ludowej, czy też nie”. (…) „Każdy funkcjonariusz Polski Ludowej, który

został zatrudniony w nowo tworzonych służbach policji, bezpieczeństwa, ma w pełni

gwarantowane, równe prawa z powołanymi do tych służb po raz pierwszy od połowy 1990 r. w

tym równe prawa do korzystania z uprzywilejowanych zasad zaopatrzenia emerytalnego”. Po

1990 roku, policjanci i inni funkcjonariusze służb mundurowych nabywali uprawnienia

emerytalno-rentowe na podstawie ustaw uchwalanych przez parlament demokratycznej i

suwerennej Polski, w tym głównie na podstawie ustawy z dnia 18 lutego 1994 r. o zaopatrzeniu

emerytalnym funkcjonariuszy Policji, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu,

Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Służby Wywiadu Wojskowego, Centralnego Biura

Antykorupcyjnego, Straży Granicznej, Biura Ochrony Rządu, Państwowej Straży Pożarnej i

Służby Więziennej oraz ich rodzin. Ustawa (wolnej już Polski!) z 1994 r. przez ponad dwadzieścia

lat była bazą ich praw emerytalnych także za służbę w okresie do dnia 31 lipca 1990 roku, a nie

PRL-owska ustawa o zaopatrzeniu emerytalnym funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej z dnia 31

stycznia 1959 r.

Obie ustawy „represyjne” ignorują fundamentalne zasady konstytucyjne, takie jak zaufania

obywateli do państwa i stanowionego przez nie prawa, ochrony praw nabytych, równości wobec

prawa, oraz gwarancje należytego zabezpieczenia społecznego osób niezdolnych do pracy i

szczególnie potrzebujących. W sposób bezprecedensowy, ewidentnie naruszają, ugruntowaną w

polskiej i europejskiej kulturze prawnej, zasadę nie działania prawa wstecz. Oznacza to, że

przyjęte represyjne rozwiązania prawne nie są ukierunkowane na rzeczywiste przywrócenie

sprawiedliwości społecznej, lecz z premedytacją, mają charakter czysto odwetowy. Wprowadzając

niedopuszczalną w demokratycznym państwie prawa zasadę odpowiedzialności zbiorowej.

Represje objęły emerytów i rencistów Policji, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji

Wywiadu, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Służby Wywiadu Wojskowego, Centralnego Biura

Antykorupcyjnego, Straży Granicznej, pracowników PESEL, Biura Ochrony Rządu, Służby

Więziennej, a także lekarzy ze szpitali resortowych, pielęgniarki czy sportowców klubów

gwardyjskich, albo lektorów języków obcych. Ustawa represyjna daje procesowo, pierwszeństwo

czysto politycznemu pojmowaniu „sprawiedliwości społecznej”, przed fundamentalnymi w

państwie prawa gwarancjami: zakazu podwójnego karania, domniemania niewinności oraz

skazywania wyłącznie na mocy wyroku sądowego. Legislatorzy PIS mają za nic stanowiska

wybitnych przedstawicieli nauk społecznych, dla których wydarzenia 1956 roku stanowiły istotną

cezurę czasową w dziejach Polski, oddzielającą okres państwa w istocie totalitarnego od okresu

państwa może nie w pełni demokratycznego, lecz już na pewno nie „totalitarnego”.

Do najważniejszych naruszeń prawa w ustawach represyjnych należy zaliczyć:

  1. Złamanie zasad Konstytucji RP, w tym:

 art. 2 Konstytucji RP – polegające na arbitralnym obniżeniu świadczenia emerytalnego, co

narusza zasadę ochrony praw nabytych i zasadę sprawiedliwości społecznej, a także zasadę

zaufania obywatela do państwa i stanowionego przez nie prawa oraz nie działania prawa

wstecz, wynikające z zasady demokratycznego państwa prawnego;

 art. 67 ust. 1 w zw. z art. 31 ust. 3 Konstytucji RP – polegające na arbitralnym obniżeniu

świadczenia emerytalnego, co stanowi nieproporcjonalne i nieuzasadnione naruszenie

prawa do zabezpieczenia społecznego po osiągnięciu wieku emerytalnego;

  1. Naruszenie Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności,

sporządzonej w Rzymie 4 listopada 1950 r. i ratyfikowanej przez Polskę w dniu 19 stycznia

1993 r. w tym:

  1. a) art. 6 – poprzez naruszenie prawa do rzetelnego procesu sądowego,
  2. b) art.14 – poprzez naruszenie zakazu dyskryminacji
  3. c) c) art. 1 do Protokołu 1 do Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i

Podstawowych Wolności, sporządzonego w Paryżu w dniu 20 marca 1952r. i

ratyfikowanego przez Polskę w dniu 10 października 1994r.,

  1. Złamanie Karty Praw Podstawowych UE z 7 grudnia 2000 r. ze względu na naruszenie zasady

równości, ochrony praw nabytych i umowy społecznej,

  1. Odwrócenie zasady domniemania niewinności. Arbitralne uznanie objętych ustawą

funkcjonariuszy, na zasadzie odpowiedzialności zbiorowej, za winnych i zasługujących na

represje,

  1. Absurdy ustawy represyjnej – wskazano wyżej w części opisowej.

Skutki w sferze Wymiaru Sprawiedliwości – dla sądownictwa oraz dla odwołujących się od

represyjnych decyzji ZER MSWiA

W żadnym państwie na świecie, nie ma funkcjonujących ponadczasowo i niezmiennych

regulacji ustawowych. Nawet ustawy tzw. zasadnicze, nazywane konstytucjami, ulegają

korektom. W demokratycznych państwach, jest to linia zmian powolna i zachowująca stałość

systemu ustrojowego. Tej stałości w wielu państwach służą tzw. „ustawy organiczne”, długotrwale

regulujące najdonioślejsze kwestie z punktu widzenia ustroju państwa, mające moc prawną

pośrednią między konstytucją a zwykłymi ustawami. Ustawy zwykłe muszą być tym organicznym

podporządkowane, a w żadnym wypadku nie mogą być z nimi sprzeczne. Ustawy represyjne

zostały – jak się okazało w tysiącach odwołań od decyzji ZER – zakwestionowane jako

niekonstytucyjne, a przy tym sprzeczne z uregulowaniami innych ustaw, które chociaż nie są w

polskim systemie legislacyjnym ustawami wprost uznawanymi za organiczne, to funkcjonują w

tym znaczeniu. Określa się je zwykle na roboczo mianem ustaw generalnych, albo nadrzędnych,

jak np. ustawę o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, do której w wielu

kwestiach szczegółowych odsyłają inne ustawy (ustawa zaopatrzeniowa, która w art. 11 stwierdza,

że: „w sprawach nieuregulowanych w ustawie stosuje się przepisy ustawy o emeryturach i rentach

z FUS /…/”). W powyższym stanie prawnym, sądownictwo powszechne nie znalazło mocnego

oparcia w regulacjach, by poczuć się kompetentne do rozstrzygania większości spraw

odwoławczych od represyjnych decyzji ZER MSWiA. Umożliwiło to praktyczne pozbawienie

wielu odwołujących się ofiar ustaw represyjnych, ich konstytucyjnego prawa do rychłego i

niezależnego sądu. Do zastoju w sądzeniu doprowadziła głównie procedura zwrócenia się XIII

Wydziału Ubezpieczeń Społecznych Sądu Okręgowego w Warszawie do Trybunału

Konstytucyjnego z zapytaniem prawnym z 24.01.2018 r. w kwestii konstytucyjności art. 15c, art.

22a, i art. 13 ust 1 lit. c w związku z art. 13b ustawy zaopatrzeniowej z 18 lutego 1994 r. oraz

art. 1 i 2 ustawy z dnia 16.12.2016 r. nowelizującej powyższą. W maju 2019 r. Sąd Okręgowy w

Warszawie uzupełnił swoje zapytanie do TK o kolejną kwestię, tym razem dotyczącą rent

rodzinnych, co niewątpliwie nie przyspieszy werdyktu Trybunału i tym samym rozpatrywania

odwołań przez Sądy Okręgowe. Instrumentalnie umożliwiło to Sądowi na jakiś czas „odsunięcie

od siebie” rozsądzania tych kontrowersyjnych spraw, kosztem represjonowanych funkcjonariuszy.

Podporządkowany PiS, Trybunał Konstytucyjny nie sygnalizuje nawet, kiedy zamierza zająć

się pytaniami SO, więc osoby odwołujące się – utknęły w martwym punkcie, gdyż Sąd Okręgowy

wskazuje na Trybunał, a Trybunał …uporczywie milczy. Dodatkowo sytuację utrudnia przy tym,

zarzucane przez wielu prawników, obarczenie już wyznaczonego składu orzekającego TK,

prawdopodobną wadą prawną. Federacja Stowarzyszeń Służb Mundurowych RP wielokrotnie

zwracała się w opisanych wyżej kwestiach, nie tylko do Sądu Okręgowego i Trybunału

Konstytucyjnego, lecz m.in. także do stowarzyszeń Sędziów „Iustitia” i „Themis”, które również

dostrzegają powyższe zakleszczenie sądów, pogłębiające negatywne i nieodwracalne skutki ustaw

represyjnych dla licznych uczestników postępowań sądowych w całym kraju.

Obłudny art. 8a ustawy represyjnej

Innym skutkiem bezprawia II ustawy represyjnej jest zarówno samo uchwalenie tzw. art.

8a, jak i dotychczasowe rezultaty ubiegania się poszkodowanych ustawą o przywrócenie im

świadczeń na podstawie „aktu łaski ministra”, jak bywa on sarkastycznie nazywany. Użyto w nim

z pełną premedytacją wyrażeń niedookreślonych, jak „krótkotrwała służba”, „rzetelne

wykonywanie zadań i obowiązków”, czy „szczególnie uzasadniony przypadek”, mających

charakter tzw. klauzul generalnych, tj. pojęć, które są nieprecyzyjne i wymagają przy ich

stosowaniu uwzględniania kryteriów pozaprawnych. Zignorowano fundamentalną zasadę, według

której w prawie ubezpieczeń społecznych nie wolno stosować owych klauzul, o czym wielokrotnie

wypowiadał się Sąd Najwyższy stwierdzając: „Przepisy ubezpieczeniowe tworzą odrębną

dziedzinę prawa i mają charakter bezwzględnie obowiązujący. Powinny być przestrzegane w

jednakowy sposób w stosunku do wszystkich podmiotów”. W państwie prawa nie może być tak,

że organ administracji, jakim jest minister spraw wewnętrznych, na zasadzie uznania

administracyjnego decyduje o przywróceniu bądź nie, świadczenia emerytalnego. Tym samym ów

artykuł okazał się obłudną i zwodniczą iluzją, gdyż pozornie wabił obiecywaną możliwością

uniknięcia represji, i wielu chwyciło się tej „deski ratunku” (złożono około 5 tysięcy wniosków do

MSWiA). Natomiast do dnia zakończenia niniejszego Raportu – odpowiedzialny za realizację art.

8a wiceminister J. Zieliński miał uznać „zasadność” ledwie 39 wniosków, do których MSWiA się

przyznało – nie chcąc jednak ujawnić jakich konkretnych sytuacji dotyczyły! Zasadnym jawi się

przypuszczenie, iż te nieznane jednostkowe przypadki mają raczej służyć za „alibi” dla rzekomego

działania art. 8a, aniżeli są zwiastunem jego rzeczywistego funkcjonowania.

Z innej strony, frustrującym dla represjonowanych jest fakt, że Sąd Okręgowy mógł nie

mieć najmniejszych trudności ani wątpliwości konstytucyjnych z przywróceniem emerytury

wyrokiem z 4 marca 2019 r., na podstawie haniebnego art. 15c ust. 5 II-ej ustawy represyjnej,

funkcjonariuszowi, który w istocie zdradził swoje państwo i robiąc krecią robotę, grał w czasach

PRL „na dwa fronty”. Informacja o tym wyroku podchwycona została przez media jako „pierwszy

wygrany proces SB-ka o przywrócenie emerytury”, co jest oczywistym wyrazem dziennikarskiego

niedoinformowania i wprowadzaniem czytelników w błąd, jako, że powyższym wyrokiem –

formalnie całkowicie zgodnie z II ustawą represyjną – uhonorowano jedynie „swojego

mundurowego” z czasów PRL-u. A ma się to nijak do wielu tysięcy represjonowanych dziś

funkcjonariuszy, którzy o ład i bezpieczeństwo swej Ojczyzny, co prawda w mniej doskonałej

formule Polski Ludowej, ale jedynej jaka wtedy wolą aliantów być mogła – zabiegali rzetelną i

uczciwą służbą. Dlatego większość z represjonowanych uznała, że poniżej ich honoru i godności

jest „żebranie o łaskę” z obłudnego art. 8a, zwracając się ponadto do wiceministra MSWiA,

którego kompetencje profesjonalno-etyczne są nie do pogodzenia z ich rozumieniem patriotyzmu i

oddanej służby Polsce.

Niewydolność aparatu sądownictwa i próby jej obejścia przez rządzących

Skutkiem wielce niekorzystnym dla represjonowanych, a zarazem najwstydliwszym dla

samego Wymiaru Sprawiedliwości – jest jego niewydolność, która ujawniła się w pełni wraz z

wpływem do Sądu Okręgowego w Warszawie kilkudziesięciu tysięcy odwołań od decyzji ZER

MSWiA. Jeszcze według stanu na koniec stycznia 2019r., Sąd Okręgowy potwierdził wpływ i

rejestrację 23.383 spraw odwoławczych, wyrażając opinię że: „przewidywany spływ spraw tej

kategorii będzie najprawdopodobniej dwukrotnie większy” (czyli może sięgnąć ponad 40 tys.

spraw). Proces odchodzenia na emerytury i renty funkcjonariuszy, którzy wstępowali do służby

przed 31 lipca 1990 r. nie zakończył się. Zgodnie z II ustawą represyjną funkcjonariusze ci,

przechodząc na emeryturę poddawani są natychmiast represyjnej redukcji ich świadczenia,

(otrzymując co najwyżej średnią ZUS-owską), więc niezwłocznie składają do sądu kolejne

odwołania od decyzji ZER MSWiA . Osobną, swego rodzaju „szykaną”, jest procedura składania

do sądu odwołań od decyzji ZER MSWiA – za pośrednictwem tegoż ZER MSWiA , który stosuje

praktykę ich przetrzymywania i wysyłkę do Sądu Okręgowego po upływie około jednego roku(!).

Praktykę tę powtarza Sąd Okręgowy w Warszawie, przetrzymując odwołanie opóźniając jego

rozpatrzenie, o ile nie zdecyduje się – celem tego rozpatrzenia, przekazać sprawę do rozpatrzenia

innemu sądowi okręgowemu. Skala zapaści sądownictwa wskutek II ustawy represyjnej, wynika

z kalkulacji Sądu Okręgowego, zawartą m.in. w załączniku do pisma SO do FSSM z 18 lutego

2019 r. (sygn. BEZP-0153-146/19). Podaje się tam, że przy I ustawie represyjnej z 23 stycznia

2009 r. do rozpatrzenia w Sądzie Okręgowym wpłynęło 15.500 spraw odwoławczych, których

rozpoznawanie trwało ponad 3 lata (tylko w samym SO, nie uwzględniając czasu dalszych

postępowań odwoławczych w Sądach Apelacyjnych). Przekładając powyższe dane na stan obecny

(tj. przy spodziewanym obciążeniu Sądu Okręgowego wpływem około 40-45 tys. spraw) – Sąd

Okręgowy przewiduje „termin przekraczający co najmniej 5 – 6 lat”, uzasadniając że nie byłby to

termin społecznie akceptowalny. Można dodać, iż przy niewykluczonej przychylności orzeczniczej

sądu wobec II ustawy represyjnej (czyli wyrokach podtrzymujących decyzje ZER MSWiA), ilość

odwoławczych postępowań apelacyjnych będzie tak duża, że oczekiwanie emerytów i rencistów

na ostateczny prawomocny wyrok wydłuży się do 8-12 lat. Zdając sobie sprawę z groźby takiego

paraliżu aparatu sądownictwa, Sąd Okręgowy w Warszawie wystąpił zarówno o zwiększenie stanu

etatowego sędziów orzekających w jego XIII Wydziale Ubezpieczeń Społecznych, jak i o

możliwość delegowania spraw dotyczących ustaw represyjnych (leżących dotąd w wyłącznej

kompetencji tego sądu), do innych sądów okręgowych w Polsce. Ani jedno, ani drugie rozwiązanie

nie zapewnia jednak istotnej poprawy sytuacji odwołujących się. Podejmowane przez XIII

Wydział Ubezpieczeń Społecznych SO w Warszawie próby zmniejszenia ilości spraw

podlegających jego jurysdykcji, poprzez delegowanie niektórych w teren, wg. właściwości

miejscowej, też nie ratują sytuacji. Bo chociaż może to być nawet wygodne dla funkcjonariuszy

spoza stolicy, to sądy terenowe nie specjalizujące się dotąd w złożonej materii spraw z ustawy

zaopatrzeniowej i represyjnej – mogą nie zawsze dawać rękojmię ich rozpoznania na

zadowalającym poziomie. Sąd Apelacyjny w Warszawie nie zawsze zgadza się na takie

przekazania spraw w teren.

Nie respektowanie przez sądy bezpośrednich praw odwołujących się

Wymiar Sprawiedliwości Rzeczypospolitej lekceważy niestety, także uregulowania unijne

oraz prawa międzynarodowego, z którymi (na zasadzie zobowiązań traktatowych) polskie prawo i

jego egzekwowanie przez sądy winny być zgodne. Tej zgodności rażąco przeczą opisane już

uprzednio, niekonstytucyjne restrykcje ustaw represyjnych, przy czym zachowawcza postawa

sądów powoduje teraz faktyczną niemożność doczekania się przez odwołujących się

funkcjonariuszy jakichkolwiek orzeczeń. Tym samym, taka postawa sądów gwałci także

uregulowania unijne i prawa międzynarodowego, w szczególności poprzez:

– naruszenie przez sądy art. 6 ust.1 Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych

Wolności (odpowiadającego art. 45 Konstytucji RP) poprzez faktyczne uniemożliwienie

represjonowanym funkcjonariuszom skorzystania z prawa do rozpatrzenia ich spraw przez

właściwy, niezależny, bezstronny, i niezawisły sąd – bez zbędnej zwłoki,

– naruszenie przez sądy art. 21 ust. 1 Karty Praw Podstawowych (dot. zakazu wszelkiej

dyskryminacji), mającego zastosowanie do państw członkowskich na zasadzie art. 51 ust. 1 Karty,

nade wszystko poprzez naruszenie zasady prawa wspólnotowego dotyczącej zakazu dyskryminacji

ze względu na wiek, w tym przypadku emerytów i rencistów pozbawionych prawa do sądu /której

Trybunał Sprawiedliwości UE nadał walor skutku bezpośredniego),

– naruszenie przez sądy przepisów Dyrektywy 2000/78 WE wyznaczającej zasady równego

traktowania w zakresie zatrudnienia i pracy oraz związanych z nimi uregulowań dotyczących

zabezpieczenia społecznego, a ponadto

– naruszenie fundamentalnej w porządku prawnym UE – zasady praworządności, gdyż w

sposób arbitralny, na zasadzie ślepej odpowiedzialności zbiorowej, bez przedstawienia

jakichkolwiek zarzutów, czy udowodnienia winy – ustawy represyjne odebrały kilkudziesięciu

tysiącom osób całkowicie prawo do świadczeń emerytalnych należnych im za okres pracy w

legalnie działających organach państwowych przed dniem 31 lipca 1990 r., jak również

drastycznie ograniczyły wysokość należnych im świadczeń za pracę po 1990 roku, którą

kontynuowali oni po procesie ich pozytywnej weryfikacji przez władze wolnej Polski. A sądy w

istocie rzeczy sankcjonują powyższe bezprawie, gdyż sądowa droga odwoławcza nie

przeciwdziała skutecznie tym naruszeniom praworządności.

Skutki dla budżetu państwa. Relatywnie mały zysk dla budżetu z odebranych emerytur i

rent mundurowych

System emerytur i rent w Polsce – odziedziczony zresztą po PRL-u – mimo kilku reform,

nadal pozostaje złożony i niewydolny. Obok systemu powszechnego (ZUS i KRUS), funkcjonuje

jeszcze kilka branżowych. W sumie koszty tego systemu to ponad 260 mld zł rocznie, czyli

połowa transferów budżetu państwa! Znaczną część kosztów tego systemu pokrywają składki

emerytalne (rocznie około 170 mld), ale i tak państwo dopłacać musi do świadczeń brakującą

resztę (w budżecie na 2019 r. zaplanowano dotację w wysokości 85,5 mld zł, co stanowi 22%

zaplanowanych wpływów budżetu państwa). Chodzi wszak o zaspokojenie rzeszy 9.800.000

polskich emerytów i rencistów. ZER MSWiA wypłaca niewiele ponad 206 tys. emerytur/rent, co

daje zaledwie około 2,1% z ogólnej liczby 9,8 mln wszystkich świadczeniobiorców w kraju.

Spośród 206 tysięcy emerytów i rencistów ZER MSWiA – organ emerytalny wydał decyzje

obniżające świadczenia ponad 40 tysiącom osób, co stanowi jeszcze mniej, bo tylko 0,5% ogółu

polskich emerytów i rencistów. Obliczana przez PiS „korzyść” z obniżenia świadczeń, to dla 260-

miliardów na te świadczenia – „skromne” 547 milionów rocznie, to ledwo 0,2% budżetu

emerytalno-rentowego państwa.

Podane wskaźniki, tj. zarówno liczba wyrażona kwotą 547mln zł, jak i procentem – 0,2%,

potwierdzają ewidentnie, że to nie „oszczędności” budżetu państwa leżały u podstaw uchwalania

obu ustaw represyjnych. Dla zobrazowania nikłej skali tych „oszczędności” dla rządu PiS, można

wskazać, że sama tylko tegoroczna „kiełbasa wyborcza” PiS , w programie tzw. „piątki

Kaczyńskiego” – to koszt rzędu aż ok. 45-50 miliardów złotych. Jest też tak, że poprzez to co

zabrano bezpośrednio „emerytom mundurowym” – pośrednio pomniejszono wpływy i przychody

wszystkich tych, do których płynęły one dalej od tych samych emerytów i rencistów

mundurowych! Płacą oni teraz mniejsze podatki PIT, składki na NFZ, zmniejszają wiele swoich

opłat i zobowiązań, mniej płacą podatków pośrednich bo mniej kupują, nie biorą kredytów, mniej

wydają na leki, książki i kulturę, podróże, i na konsumpcję w ogóle. Można w niektórych

przypadkach świadczeniobiorców powiedzieć, że to co rząd PiS ustawami represyjnymi zabrał,

jakoby „oszczędzając” w budżecie – to tyle samo „stracił”, bo pieniądze te nie popłynęły z

powrotem od tych emerytów i rencistów na podatki, składki i opłaty, do kas lecznic, aptek i

sklepów.

Istotny wzrost kosztów obsługi przez państwo ustaw represyjnych

Z drugiej strony, wzrosły wydatki własne państwa na obsługę całego zorganizowanego

ustawami represyjnymi aparatu egzekucyjnego: ZER MSWiA, IPN (obróbka ok. 190.000 zapytań,

a potem sporządzanie dokumentacji dla sądów!) oraz na sądy powszechne. Są to dodatkowe

koszty osobowe organu emerytalnego w liczbie przynajmniej 6 nowych etatów, na których koszty

wynagrodzeń przewidziano (na 2019 r.) kwotę: 501.343,-zł. Ustawodawca najwyraźniej przeoczył

i pominął w projekcie II ustawy represyjnej koszty, jakie wygeneruje ona dla sądownictwa, a

zwłaszcza dla Sądów Okręgowych w całym kraju. Po przesunięciach kadrowych w warszawskim

Sądzie Okręgowym, sprawy odwoławcze przydzielono tu 29-ciu sędziom, ale… tych 29 sędziów

byłoby opłacanych za inną pracę gdyby nie ustawy represyjne. Jak wynika zresztą ze

wspomnianego już pisma Sądu Okręgowego z dnia 18 lutego 2019 r. do Federacji Stowarzyszeń

Służb Mundurowych, w związku z bezprecedensowym napływem tam spraw odwoławczych –

rozpoczęto już procedurę nominacyjną 25 osób kandydujących na stanowisko sędziego sądu

okręgowego. Kosztów tego naboru wcześniej nie brano pod uwagę. Przyjmując zaś, że koszt

jednego nowego sędziego do orzekania w sprawach represyjnych, nawet nie będzie większy jak

jednego nowego pracownika w ZER i wyniesie w zaokrągleniu 7.000 zł/miesiąc – daje to kwotę:

29 x 7.000 = 203.000 zł miesięcznie, czyli 2.436.000 zł rocznie(!). Rychło okazało się ponadto, że

już wyznaczonych 29 sędziów SO, nie jest w stanie przerobić kilkudziesięciu tysięcy spraw w

społecznie akceptowalnym terminie, co ponosi za sobą koszty rozpraszania spraw po Sądach

Okręgowych w całej Polsce, podróży pozwanych, powodów, świadków, itd. Zupełnie nie

przewidywanym dawniej kosztem, jest wysokopłatna praca 5-osobowego zespołu sędziów

Trybunału Konstytucyjnego (w tym prezes Julii Przyłębskiej jako przewodniczącej składu),

wyznaczonego do rozpoznania zapytania prawnego SO ze stycznia 2018 r. i poszerzonego w maju

2019 r . – w sprawie konstytucyjności ustawy represyjnej. Wiadomo, że sporą część pracy

przygotowawczej wykonują także asystenci sędziów Trybunału. Kosztem tej, już blisko 2-letniej

ich pracy, mogłoby zostać zrealizowanych szereg innych ważnych zadań Trybunału. Na podobnej

zasadzie, dodatkową pracą o wątpliwej przydatności dla społeczeństwa, obciążonych zostało wielu

podwładnych wiceministra J. Zielińskiego w MSWiA, którzy na koszt podatnika mozolą się już 3-

ci rok nad kilkoma tysiącami odwołań z art. 8a. Osobną kategorią są koszty materiałowe: ZER i

Sądów Okręgowych (w mniejszym stopniu IPN, Trybunału Konstytucyjnego, oraz MSWiA),

poczynając od przebudowy systemu teleinformatycznego ZER MSWiA, który musiał zostać

dostosowany do potrzeb ustaw represyjnych, przez koszt dodatkowych pomieszczeń i

wyposażanych technicznie stanowisk pracy, a na kosztach pocztowych kończąc.

Reasumując: wybiórcze koszty wyliczone i podane szacunkowo przez ekspertów

ustawodawcy w Uzasadnieniu projektu II ustawy represyjnej, oraz w art. 6 tej ustawy na lata 2016-

2925, oscylujące wokół kwoty rzędu 1,1 miliona złotych w 2017 r. i po zaledwie 0,5 mln zł w

latach następnych – jawią się jako mocno niedoszacowane i dalece niewspółmierne do tzw.

finansowych „korzyści” budżetu państwa.

WNIOSKI

Anachronizm ustaw represyjnych

Obie ustawy represyjne posłużyć miały wymierzeniu tak zwanej „sprawiedliwości

społecznej”, poprzez zaprzestanie rzekomego „tolerowania i nagradzania bezprawia”, czy też

honorowania innych tzw. „przywilejów”. Kategoria pojęcia „sprawiedliwość”, a w szczególności

ta nazywana: „społeczną” – nigdy nie miała swojego obiektywnego i niezmiennego wzorca w

otaczającej rzeczywistości. Była i jest określeniem względnym, głównie politycznym,

definiowanym i wykorzystywanym prawnie, zawsze przez szermierzy jakiejś konkretnej polityki

historycznej (moralności zideologizowanej), podobnie jak to co nazywa się „bezprawiem” lub

„przywilejami”. Gdyby Poncjusz Piłat nie odwołał się do takiej właśnie (osadzonej w konkretnej

rzeczywistości) sprawiedliwości społecznej, pytając zgromadzony tłum co ma zrobić z

Chrystusem, a społeczeństwo nie odkrzyknęło „ukrzyżuj go” – Chrystus zapewne uszedłby z

życiem. Analogicznie, ustawy represyjne nie są niczym innym jak tylko uzurpatorską emanacją

pojmowania sprawiedliwości przez PiS, a nie efektem rozumienia tej „sprawiedliwości”

wywiedzionego z najszczytniejszych ideałów humanizmu i europejskiej kultury prawnej.

PiS-owski proces przeprowadzania „ustawy represyjnej” przez parlament, celem jakoby

przywrócenia rzekomej „sprawiedliwości społecznej”, otoczony był tak wyjątkowo agresywną,

oszczerczą propagandą przeciwko wszystkim funkcjonariuszom służb PRL, opartą na

anachronicznej i często powierzchownej indoktrynacji lub zwykłej historycznej niewiedzy. Jest

ona wciąż obecna w mediach prawicowych. Bez większego wpływu na tę narrację pozostają

historyczne fakty oraz logika, które wskazują, że jeżeli np. rzeczywisty funkcjonariusz UB mógł

prześladować a nawet torturować kogoś w latach 1940-tych – to musiał mieć wtedy, przynajmniej

  1. 30 lat, dzisiaj miałby lat 100, czyli raczej już nie żyje.

Pis-owska „ustawa represyjna” uderza więc w sposób oczywisty nie w powojennych

funkcjonariuszy splamionych krwią na rękach. Nie uderza nawet w nielicznych późniejszych,

którzy w powszechnym odczuciu zachowali się niegodnie – bo tacy albo odchodzili w niesławie

do innych miejsc zatrudnienia, albo pozbywano się ich dyscyplinarnie (jak np. morderców ks. J.

Popiełuszki). Więc tak czy owak, powypadali oni w efekcie z systemu emerytalnego ZER

MSWiA, i ustawy represyjne ich ominęły. W świetle II ustawy represyjnej – korzystniejsze dla

naliczeń emerytalnych było siedzenie przed 1990 rokiem w więzieniu, niż najuczciwsza służba

mundurowa! Na tej zasadzie, zabójcy Popiełuszki, mogą śmiać się dziś w twarz PiS-owskim

odwetowcom, którzy wielu tysiącom uczciwych mundurowych pozostawili po ledwie kilkaset

złotych na życie.

Ustawy represyjne narzędziem ciągłej gry politycznej

Absurdalnie, w politycznej „grze wyborczej” 2015-go roku, wielu emerytów i rencistów

mundurowych zagłosowała na PiS. Powodem tego była utrata zaufania do Platformy

Obywatelskiej, która przychyliła się do (PiS-owskiego zresztą) projektu I ustawy represyjnej,

uchwalając go w 2009 roku. W roku 2015 postanowili więc dać kredyt zaufania PiS, partii „dobrej

zmiany”, która uwiodła mundurowych obietnicami przywrócenia …sprawiedliwości i

uczciwości(!). Minione 4 lata rządów PiS, oraz wprowadzenie II ustawy represyjnej skutecznie

otrzeźwiły świadczeniobiorców ZER MSWiA.

Inspiratorom „ustaw represyjnych” chodziło nie o prawdę historyczną i faktyczne

wymierzenie sprawiedliwości rzeczywistym „UB-ckim oprawcom”, lecz o cyniczny (znacznie

bardziej owocny politycznie) wydźwięk propagandowy tych ustaw wobec twardego prawicowego

elektoratu. Ten instrumentalnie podły cel obu ustaw poniekąd dał spodziewany efekt, chociaż jak

każdy efekt legislacji manipulacyjnej, zaczyna z upływem czasu słabnąć. Spadek wiarygodności

dezubekizacji, oraz samych dekomunizatorów PiS, pogłębia zresztą obecność w szeregach tej

partii takich politycznych „nawróconych”, jak PRL-owskiego prokuratora Stanisława Piotrowicza,

Wojciecha Jasińskiego, sędziego Andrzeja Kryże, Krzysztofa Czabańskiego, Marcina Wolskiego,

czy kandydatki SLD na prezydenta Magdaleny Ogórek oraz wielu im podobnych.

Obserwuje się rosnącą dezaprobatę społeczną, dla obu niegodziwych ustaw, zwłaszcza II

ustawy represyjnej, która odbierana jest przez ludzi jako „dobijanie leżącego”. Sam wiceszef

MSWiA, J. Zieliński we wspomnianym już wywiadzie dla PAP z czerwca 2019r. zauważył, że:

„obecnie nasilają się głosy przeciwne ustawie”. Należy domniemywać, iż rzeczywista liczba

Polaków, którzy skalę odwetowości oraz dotkliwości ustaw represyjnych uważają jednoznacznie

za zbyt radykalną i nie znajdującą historycznego uzasadnienia jest zdecydowanie większa od

liczby aktualnie ją popierającej. Z najdalej idącym zrozumieniem ofiary represji spotykają się w

środowiskach partii politycznych, w tym reprezentowanych zarówno w Sejmie jak i w

Europarlamencie, czy też w instytucjach i organizacjach ochrony praw ludzkich i obywatelskich.

Ustawy represyjne pozostają ciągle elementem gry polityczno-medialnej, czemu sprzyjają

nieliczne dochodzące do skutku rozprawy sądowe funkcjonariuszy odwołujących się od

represyjnych decyzji ZER MSWiA. Medialne informacje o „pierwszych sprawach wygrywanych z

ustawą dezubekizacyjną”, wprowadzają opinię publiczną w błąd. Ponieważ te „wygrane”

przypadki dotyczą osób, których praca albo wcale nie miała charakteru służby w rozumieniu

ustawy represyjnej (np. sportowców, artystów zespołów resortowych, a nawet niektórych

milicjantów) gdyż byli oni tylko zawieszeni na etatach SB, albo np. funkcjonariuszy którzy

kolaborowali z opozycją w czasach PRL i na zasadzie nagrody za tę nielojalność –

usankcjonowanej w zapisach ustawy – represje także ich nie objęły. Nie są to jednak żadne

sprawy „wygrane” z ustawą represyjną, tylko raczej z jej nieudolnymi wykonawcami, którzy „nie

zauważyli”, że to sama ustawa wyklucza te osoby spod jej rygorów. Typowym zagraniem

propagandowym, było przyznanie przez premiera M. Morawieckiego w maju 2019 r. „renty

specjalnej”, milicjantowi służby kryminalnej, którego już wcześniej Sąd obronił przed ustawą

represyjną – wyrokując, że jej nie podlega, bo był jedynie „zawieszony na etacie” w jednostce

podległej ustawie.

Żarliwa nieustępliwość wielu polityków PiS (wyrażana w ich wystąpieniach) nie napawa

nadzieją na dobrowolne złagodzenia przez tę partię rygorów ustawy represyjnej.

„Ustawy represyjne” w odczuciu społecznym

Transformacja ustrojowa z 1990 roku nie spowodowała, że Rzeczpospolita Polska stała się

nagle nowym bytem prawa międzynarodowego i krajowego. Była i jest kontynuacją Państwa

Polskiego, a więc gwarantem dotrzymania wielu umów międzynarodowych zawartych przed

rokiem 1990 przez PRL (np. przynależności Polski do ONZ), respektowania prawa ustanowionego

w okresie PRL (wiele ustaw obowiązuje do dziś) i umów społecznych. Nikt w III Rzeczypospolitej

nie negował oraz nie neguje dorobku intelektualnego, kulturalnego i naukowego (np. tytułów

naukowych) Polaków osiągniętego w czasach PRL, ani praw nabytych (emerytur/rent) przez

obywateli w tym okresie. W części społeczeństwa polskiego pojawiała się chęć dokonania

rozliczeń z peerelowską nomenklaturą, podsycana przez radykalnych polityków ugrupowań

postsolidarnościowych, to nikt się spodziewał, że przybierze ona formę tak tragicznej w skutkach

represji na starych, schorowanych ludziach. Domagano się rozliczeń – „bo przecież ktoś powinien

za PRL zapłacić”. Ale partyjne szeregi piewców odwetu okazały się pełne nie tylko byłych

członków „nieboszczki” PZPR, ale także sędziów i prokuratorów z przeszłością, którą wolano

przemilczeć. Wybór padł więc na aparat wykonawczy władzy, czyli funkcjonariuszy służb

podległych MSW PRL. W całym tym „rozliczaniu” nie byłoby nic niegodziwego, gdyby ich

służba dla wyimaginowanego „totalitarnego państwa” została poddana indywidualnej ocenie.

Gdyby sprawdzono nie tylko to, gdzie służyli, ale także jakie wykonywali zadania i czy w efekcie

ich wykonywania krzywdę osobistą poniósł choć jeden ze współobywateli. Gdyby winni

popełnienia faktycznych przestępstw stanęli przed niezawisłymi sądami i zostali indywidualnie

skazani. Wszak Rzeczpospolita dysponuje środkami, by można było takiego sprawiedliwego

rozliczenia dokonać. Do tego powołano właśnie IPN i jego pion śledczy, na których utrzymanie

polscy podatnicy płacą ogromne pieniądze. Takie rozliczenie nie budziłoby niczyich wątpliwości.

Tymczasem wobec byłych funkcjonariuszy i ich rodzin zastosowano zasadę odpowiedzialności

zbiorowej – zarówno w ustawie z 2009 jak i z 2016 r. – sprzeczną z zasadami prawa i nie mającą

nic wspólnego ze sprawiedliwością (także tą społeczną czy dziejową). Złamano zasadę

niewzruszalności praw nabytych obniżając nabyte zgodnie z prawem świadczenia

emerytalno/rentowe. Złamano zasadę zaufania obywatela do państwa. Postąpiono tak wobec

obywateli, których postawa w latach 1989-90 sprawiła, że Polska spokojnie i bezkrwawo przeszła

okres przemian ustrojowych podczas, gdy w innych krajach dawnego bloku socjalistycznego

miały one dramatyczny przebieg.

Opracowano w Zespole Prawnym FSSM RP

Warszawa, dnia 5 września 2019 r.

Strona ZBFSOP w skrócie